Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Jako człowiek, niejako okrakiem siedzący na płocie między mediami amedioznawcami, wielokrotnie zwracałem uwagę na sprawyfundamentalne: obowiązek służenia prawdzie.
Jako człowiek, niejako okrakiem siedzący na płocie międzymediami (dziennikarzami) a medioznawcami, wielokrotnie zwracałemuwagę na sprawy fundamentalne: obowiązek służenia prawdzie - przezdziennikarzy i obowiązek uczciwego oceniania czwartego stanu,wyłącznie w kontekście służby czytelnikom, ergo społeczeństwu -przez specjalistów od spraw mediów.. O owym "okraku" piszę m.in.dlatego, że - jak sprawdziłem - jestem bodaj jedynym, niezawodowymdziennikarzem, który kierował - w swoim czasie - największąorganizacją dziennikarską w Polsce, a zarazem prasoznawcą, odblisko 40 lat zajmującym się rynkiem mediów w Polsce.
Oczywiście nie wierzę, w "czysty obiektywizm"dziennikarzy, ale chcę wierzyć, że ludzie, którzy ten zawóduprawiają, maja świadomość posłannictwa i służenia - najlepiej jakumieją - swoim odbiorcom, zarazem docierając najbliżej do prawdyopisywanych spraw i zjawisk. Dlatego tak mnie bolą wszelkieodstępstwa od reguł zakonu / bractwa dziennikarskiego.
Dzisiaj znowu znalazłem kolejny dowód na te, że "źlesię dzieje w państwie / środowisku dziennikarskim". Wypowiedź tawzburzyła mnie, zwłaszcza dlatego, że są to zdania napisane przezdziennikarza, którego twórczość została już uznana w środowisku, copotwierdzają liczne nagrody.
Wielokrotnie zadaje pytania, zaczynające się od słowa: DLACZEGO?Gdybym go nie znał, myślę - dość dobrze, uznałbym te pytania zaustawione "pod publiczkę", dla poprawienia samopoczucia, przedodejściem z redakcji.
Wypowiedź Bertolda Kittla - dramatyczne oskarżenie obecnegokierownictwa "Rzeczpospolitej", zamieszczona na stroniegoldenline.pl, dotarła do mnie dzisiaj w południe, wcześniej, zkomentarzem, znalazłem ją w "Dzienniku". Muszę przyznać, że choćczytałem w swoim życiu wiele tego typu tekstów/apeli/wyznań - słowaBertolda mną bardzo wstrząsnęły.
I nie tylko dlatego, że znam dość dobrze Tego, który napisał tesłowa. Kiedy w pierwszej połowie lat 90. ub wieku tworzyliśmy na UJodrębne studia dziennikarskie (wcześniej były przystawką dopolitologii) na zajęciach MSD (Międzynarodowej SzkołyDziennikarskiej, od niej zaczął się żywot dzisiejszego InstytutuDziennikarstwa i Komunikacji Społecznej) pojawili się tam dwajbracia z okolic Rabki - Harald i Bertold Kittlowie. Bertold miałjakieś przejścia w liceum w Rabce - w szkolnej gazetce opisałprzypadki dawania drogich prezentów nauczycielom, za co go - zdajesię - wyrzucili z tej szkoły. Studiując u nas zaczęli zarazem pracęw miejscowym oddziale "Gazety Wyborczej". Harald (Harrry) bardziejzajmował się informacją i reportażem, Berti (Bertold) - raczej wstronę tego sposobu uprawiania dziennikarstwa, które nazywane jestśledczym. Obaj trafili później do "Super Expressu", potem do dwóchodsłon Wołkowego "Życia". Już w SE Bertold zaczął się zajmowaćdziennikarstwem śledczym, z tego czasu pamiętam słynną sprawę,którą rozwikłał i pierwszy opisał (a która nie przysporzyła musympatii w SDP), czyli Andrzeja S., świeżo podówczas wybranegoprezesa SDP, podejrzanego i skazanego za pedofilię.
Później spotykałem braci K. w budynku vis á vis kina Praha, onipracowali w "Życiu", ja doradzałem wydawcy pism kobiecych. "Życie"sypało się, ale Bertold i Harald lojalnie trwali na posterunku.
Później, kiedy Życie zaczęło ostatecznie upadać Ania Marszałeknamówiła Bertolda (wraz z nim poszedł także Harald) do pracy w"Rzeczpospolitej". Mieli - na parę lat - Ania i Bertold - stworzyćnajlepszy duet dziennikarzy śledczych w Polsce. W "Rzepie" pracowałjuż wówczas (chyba po przejściu z "Życia") Rafał Kasprów -gwiazdatworzącego się dziennikarstwa śledczego. Bertold dopiero zaczynałkarierę "śledczego".
Tam też - u boku Ani, zdobywczyni później głównej nagrody GrandPress, rozwinął skrzydła. Osłaniała ich Ewa Kluczkowska (przeszłado "Rzepy" z "Wiadomości Dnia", które passauerowcy połączyli z"Dziennikiem Łódzkim"; swoją drogą kulisy tego połączenia to sprawado opisania - na później), jako bezpośrednia szefowa - chyba DziałuSpołecznego. Napisali kilkanaście świetnych tekstów, którewstrząsnęły światem polityków, a także spowodowały dymisje (m.in.wojewody śląskiego - Kempskiego), także nienaruszalnym dotądśrodowiskiem sędziowskim (sprawa toruńska). Były nagrody, bardzocenione w tym środowisku, za tym przyszła mocna pozycja w zawodzie.Nastąpiło też rozstanie pary najmocniejszych autorów (przyczynybardziej psychologiczne, nie osobiste - jak sugerowali niektórzykomentatorzy tego rozejścia). Ania odeszła do "Dziennika", jaksądzę - kobieca intuicja podpowiedziała jej, że po odejściu G.Gaudena nie będzie już miała minimum komfortu pracy w "Rzepie" iosłony redakcji w ciężkim zawodzie "dziennikarza śledczego". Kiedypytałem wprost Bertolda, dlaczego nie odchodzi (bo wyczuwałem, żezanosi się na zmianę "wiatru"), odpowiedział, że wierzy, iż nadalbędzie mógł w tej redakcji uczciwie wykonywać swój zawód. Po razkolejny poczucie lojalności zwyciężyło intuicję i rozsądek.
Teraz już chyba odejdzie. Myślę, że pracę sobie gdzieś znajdzie,ale z jego odejściem (i jego powodami) - wyłuszczonymi nagoldenline.pl, kończy się pewna epoka w ładnej historii"Rzeczpospolitej", z czasów Fikusa, Łukasiewicza, a nawetGaudena.
Kiedy jakiś czas temu w blogu "Dziennik v. Rzepa..." pisałem oodejściu od obiektywizmu i niedobrym skręcie dziennika w stronęobecnej władzy, pojawili się na forum dyskutanci, którzy broniligazety i red. Lisickiego (jak choćby niejaka Eliza). Moje uwagibyły delikatne i wcale nie skrajne, choć zauważałem coraz częściejpojawiające się teksty wyraźnie sympatyzujące z obecną koalicją.Jednak stwierdzenie człowieka, który pracuje w tej redakcji:"Kierownictwo mediów biesiaduje z władzą i redaguje teksty pod jejdyktando", muszę przyznać - wstrząsnęły mną dogłębnie, podobnie jakinne informacje z tekstu Bertolda.
Kiedyś, przywódca PiS-u, po wygranych wyborach parlamentarnych iprezydenckich powiedział (cytuję z pamięci): "wygraliśmy wbrewwrogim nam mediom". Czy w najbliższych wyborach - zgodnie z logikąjego wypowiedzi - będzie odwrotnie i partia ta przegra "mimoposiadania życzliwych mediów"? Myślę, że odpowiedź na to pytaniejest bardzo interesująca dla sporej liczby obywateli naszegokraju.
Zacząłem od pytań Bertolda: Dlaczego???? Piszeon w swoim blogu:
Dziś pytam siebie, gdzie są nasze ideały. Dlaczegodziennikarstwo stało się zawodem prostytutki władzy? Dlaczegookreślenie "dziennikarz śledczy" staje się etykietką pudlawarującego na progu sekretariatu ministra, czekającego na ochłap zrządowego biurka?
Myślę, że są to pytania, nie - ot tak - rzucane wprzepaść sieci, która wszystko zniesie, ale do nas wszystkich,zwłaszcza do środowiska dziennikarskiego. Mam nadzieję, że stanąsię zaczynem dyskusji nt. powinności i sytuacji dziennikarza wIII/IV RP* (*niepotrzebne skreślić).
Zapraszam do dyskusji na moimblogu!!!
Dołącz do dyskusji: Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?