„Gazeta Wyborcza” oskarżana o naruszenie ciszy wyborczej komentarzem o „ludziach prezesa”
- Idźmy głosować, bo inaczej ludzie prezesa zagłosują za nas - napisał wicenaczelny „Gazety Wyborczej” (Agora) Jarosław Kurski na końcu swojego tekstu na pierwszej stronie weekendowego wydania „GW”. Zdaniem niektórych dziennikarzy mógł w ten sposób naruszyć ciszę wyborczą.
W komentarzu zatytułowanym „Nie dajmy się zagłuszyć” Jarosław Kurski krytykuje polityków PiS na czele z Jarosławem Kaczyńskim za formułowanie od dwóch tygodni zarzutów, że wybory samorządowe zostały sfałszowane. - Przestańmy się tłumaczyć z urojeń prezesa. Niech to on się wreszcie wytłumaczy. Niech odpowie za swoje słowa. Słowa, które sobie przeczą. W tym samym zdaniu twierdzi, że wybory są sfałszowane, promuje kandydatów swojej partii i wzywa, by w drugiej turze na nich głosować - wylicza dziennikarz. Chwali natomiast Krzysztofa Bularza, członka obwodowej komisji wyborczej w Działoszynie, który złożył zawiadomienie w prokuraturze, że prezes PiS go znieważył, zarzucając udział w fałszerstwie.
- Nie dajmy się ogłupić. Nie pozwólmy nikomu obrzydzać święta naszej demokracji. Idźmy głosować, bo inaczej ludzie prezesa zagłosują za nas - kończy swój tekst Kurski.
"Gazeta Wyborcza", pierwszy dzień ciszy wyborczej pic.twitter.com/II6i1nCq9q
— Ojciecredaktor (@OjciecRedaktor) listopad 29, 2014
Tekst, a zwłaszcza jego ostatnie zdanie, wywołały sporą dyskusję wśród dziennikarzy aktywnych na Twitterze. Niektórzy uznali, że to stwierdzenie narusza ciszę wyborczą, obowiązującą w sobotę i niedzielę w związku z drugą turą wyborów samorządowych.
- To klasyczna agitacja „przeciwko” - oceniła Marzena Paczuska. - Jak wiadomo, jestem przeciwnikiem ciszy, ale także równych i równiejszych. #Giewu_rżnie_głupa - napisał Łukasz Warzecha. - Jak zawsze w przeddzień wyborów „Gazeta WYBORCZA” z wielkim szacunkiem podchodzi do ciszy wyborczej. Oni mogą - zakpił Samuel Pereira. - „Ludzie prezesa”. Jak to czytam to mam ochotę jednym z nich zostać - stwierdziła Sylwia Czubkowska.
Publikacji komentarza bronił Roman Imielski, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, według którego tekst to wezwanie profrekwencyjne. - To nie jest agitacja na rzecz jakiegoś kandydata. O wyborach można mówić - poparła go Agnieszka Rucińska.
Oponentów takie wyjaśnienie nie przekonało. - „Idźmy głosować, bo inaczej ludzie Kopacz zagłosują za nas”. Łamiecie prawo i każdy to widzi - stwierdził Samuel Pereira. - Tekst profrekwencyjny. Jeśli nie pójdziecie i nie zagłosujecie na naszych, oni zagłosują na tego, co to wiecie i wszyscy będziecie martwi - ironizował Stanisław Janecki. - Chyba sam nie wierzysz w to, co piszesz - odpowiedział Imielskiemu Wojciech Szacki.
- Prawo jest równe dla wszystkich, ale wyroki wydają sądy - bronił się Roman Imielski. - Aha. Czyli złamiecie prawo i poczekacie, czy prokuratura się przyczepi, a sąd was skaże. Bo trzeba być ślepym, żeby tekstu Kurskiego nie uznać za bezczelną agitkę wyborczą - ripostował Warzecha. - Wiesz, jak w każdej porządnej redakcji mamy prawników. Z nimi się konsultujemy - napisał dziennikarz „GW”.
>>> Przeglądaj okładki „Gazety Wyborczej” w naszym dziale Jedynki
Od stycznia do września br. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Wyborczej” wynosiła 171 006 egz. (według danych ZKDP - zobacz wyniki wszystkich dzienników ogólnopolskich).
Dołącz do dyskusji: „Gazeta Wyborcza” oskarżana o naruszenie ciszy wyborczej komentarzem o „ludziach prezesa”