Gdzie trzech się bije...
Konkurencyjność w mediach polega na wciskaniu wszędzie tego samego kitu
Dwa tygodnie temu po raz pierwszy zamierzałem przyjrzeć się „Wiadomościom” w nowej oprawie. Patrzę i widzę TVN 24. Może ktoś poprzestawiał kanały w telewizorze? Jednak nie, to była „Jedynka” i jej sztandarowy produkt opakowany we wzór żywcem zerżnięty z „Faktów”. Zastanawiam się czy to brak pomysłów, a może to celowy zabieg, którego celem jest zmylenie telewidzów?
Przyszły mi na myśl stare czasy. Takie pojęcia jak uniformizacja w zatęchłym PRL-u były bardzo modne. Wszystko i wszyscy musieli wyglądać jak robotnik i robotnica z plakatów i pomników pozostałych po latach 50. Obecnie w mediach panuje ten sam trend. Ciekawe ile osób odróżni „Fakt” od „Super Expressu” nie widząc nagłówków? Podobny wygląd, podobna treść. Tak samo ze stacjami radiowymi – większość odgrzewa 10 tych samych starych przebojów. Na jedno kopyto produkowane są talk-showy i reality-showy.
Cel jest jeden – przyciągnąć widownię babrząc się w coraz większym bagnie obyczajowym zwanym rozrywką. Do niedawna tak rozumiana rozrywka była oczkiem w głowie kluczowych rozgrywających rynku telewizyjnego. W tym sezonie podejście zmieniło się. Wyznacznikiem atrakcyjności stacji stały się informacje. Przed „Jedynką” oprawę zmieniły „Fakty” w TVN, polsatowskie „Informacje” przekształciły się w „Wydarzenia”.
Niestety ważniejsze od zawartości stało się opakowanie. Rozpoczął się wyścig w urządzaniu super nowoczesnych studiów z obrotowymi stołami, efektami komputerowymi i dużą ilością kamer „latających” na wysięgnikach. Powstał nowy gatunek telewizyjny – news-show.
Integralnym i najważniejszym elementem nowego gatunku jest prowadzący. Zawsze zimny, bezwzględny, wyzuty z emocji, rzadko kiedy dodający coś poza wcześniej przygotowanym tekstem. Taki model różniący się jedynie nazwiskiem migruje w celach prestiżowo-zarobkowych pomiędzy trzema największymi stacjami telewizyjnymi.
Najbardziej spektakularnym przejściem z jednej telewizji do drugiej pozostaje Tomasz Lis. Wyrzucony z TVN trafił na stołek dyrektora programowego Polsatu. Dorota Gawryluk zastąpiła Jolantę Pieńkowską w programie „Forum” i „Wiadomościach”. W ekipie „Wiadomości” znaleźli się też dziennikarze TVN i TVN 24. Hanna Smoktunowicz prowadzi „Wydarzenia” już nie tylko w TV4, ale poprzez zmianom w strategii, również w Polsacie.
Można by wymieniać dalej, tylko po co? W naszym telewizyjnym światku rotacja następuje w obrębie trzech stacji, więc łatwo przewidzieć kolejne zmiany. Gorzej jest z samymi programami, bo wszystkie podobne są do produkcji TVN-u. Z kolei TVN wzoruje się na telewizjach zachodnich i amerykańskich. Też nic nowego.
Konkurencyjność w naszych mediach polega na wciskaniu wszędzie tego samego kitu. Podobna oprawa, wciąż ci sami ludzie, lęk przed nowościami. Uniformizacja, czyli nuda. Przynajmniej dla mnie.
Tam, gdzie trzech się bije, korzysta czwarty. Czwartym rozgrywającym stają się kanały tematyczne. Dysponują skromniejszymi środkami i nie chcą przyciągać masowej widowni. Nie mają kamer, pomieszczeń studyjnych za miliony dolarów i sztywnych prowadzących. Stawiają przede wszystkim na zawartość merytoryczną i dzięki temu ich oferta programowa jest ciekawsza. Dobre pomysły obronią się tanim kosztem. Na tym polegać będzie telewizja przyszłości.
autor felietonu: Robert Patoleta
Autor jest dziennikarzem i współprowadzącym program „Nakręcona noc” w TVP2.
Dołącz do dyskusji: