Google wprowadza innowacje zapobiegające samobójstwom
"Udało się porozumieć z firmą Google i jeśli ktoś wpisze teraz do wyszukiwarki słowa klucze typu: +samobójstwo+, to na pierwszym miejscu, pojawiają się odnośniki do stron z telefonami zaufania" – powiedział Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak.
"Udało się porozumieć z firmą Google i jeśli ktoś wpisze teraz do wyszukiwarki słowa klucze typu: +samobójstwo+, +nie chcę żyć+ czy +jak się zabić+, to na pierwszym miejscu, zamiast linków do stron z poradami, jak skutecznie pozbawić się życia, pojawiają się odnośniki do stron z telefonami zaufania" – powiedział PAP Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak.
Jak działa algorytm Google
Dodał, że nawet jeśli ktoś wpisze słowa z błędami, algorytm i tak zadziała. Wyraził wdzięczność dla platformy za to, że dostrzegła, jak wielkim problemem są samobójstwa i wyraziła chęć przeciwdziałania temu tragicznemu zjawisku.
"Mam nadzieję, że dla osoby, która szuka takich porad w sieci, widok numeru telefonu zaufania będzie impulsem, żeby - zanim zdecyduje się na nieodwracalny krok - najpierw zadzwonić i dać sobie jeszcze jedną szansę na pomoc" – powiedział.
Jak poinformował, spotkał się w czwartek z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim, z którym rozmawiał o tym, w jaki sposób wkomponować działania RPD w reformę psychiatrii dziecięcej i młodzieżowej, a także w jaki sposób wspólnie popularyzować dziecięcy telefon zaufania – 800 12 12 12. Zaapelował: "telefon powinien dotrzeć do wszystkich dzieci w Polsce", bo wprawdzie jego numer jest we wszystkich 20 tys. szkół, ale to jeszcze za mało.
"Ten telefon to taka poradnia pierwszego kontaktu" – ocenił, dodając, że to ważne, by dzieci, które nie mają z kim porozmawiać w domu, wiedziały, że mogą przynajmniej zadzwonić i ktoś ich wysłucha.
"Jest także strona internetowa tego telefonu, a na niej czat, bo przecież dzieci nie zawsze chcą rozmawiać – wolą napisać, są przyzwyczajone do takiego komunikowania się z rówieśnikami. Często nawet kiedy siedzą obok siebie, to i tak do siebie piszą" – powiedział RPD.
Jak poinformował, działalność telefonu została rozszerzona na całą dobę w czasie pandemii, żeby pomagać dzieciom w tym trudnym także dla nich okresie, teraz do elementów stresujących doszła jeszcze wojna na Ukrainie, a także kryzys gospodarczy z nią związany.
"Przez ponad dwa lata całodobowego działania dziecięcego telefonu zaufania RPD odbieraliśmy co roku ponad 50 tys. połączeń, czyli tysiąc tygodniowo" - wskazał.
Jego zdaniem powody, dla których dzieci dzwonią po pomoc, są dramatyczne. A zła kondycja psychiczna prowadzi niestety do najtragiczniejszego – targnięcia się na swoje życie.
"W zeszłym roku w całej Polsce było ponad dwa tysiące prób samobójczych osób do 18. roku życia, z czego 156 zakończyło się śmiercią. To tak, jakby pięć-sześć szkolnych klas nam zniknęło" – podkreślił RPD.
Trzeba podnieść alarm
W tym roku rzecznik uznał, że "musi publicznie podnieść alarm", bo "w styczniu było już 15 prób samobójczych zakończonych zgonem. Do 9 lutego specjaliści naszego telefonu zaufania pomogli ponad 70 dzieciom, które do nas zadzwoniły z zamiarem pozbawienia się życia. Udało się nam je powstrzymać także dzięki doskonałej współpracy z wydziałem bezpieczeństwa KGP i innymi służbami. Ale te 70 prób jest tragiczną liczbą, czarnym rekordem: w ubiegłym roku tyle sygnałów o próbach samobójczych spływało do nas przez sześć miesięcy" - zaznaczył.
Zdaniem RPD, najbardziej wymowne są słowa dzieci, które rozmawiają ze specjalistami telefonu zaufania: "Nie czuję już chęci do życia"; "Nie chcę już dłużej cierpieć"; "Wziąłem tabletki i trochę mi niedobrze"; "Chcę się zabić"; "Chciałbym z kimś porozmawiać i zrzucić z siebie nieco balastu"; "Nikt mnie nie kocha"; "Co zrobić, żeby chciało się żyć?"
"Chyba jednak najbardziej wstrząsnął pracownikami telefonu zaufania kilkunastoletni chłopiec, który wyszeptał do słuchawki: +Czy będzie komuś smutno, jak umrę+? On to wyszeptał, ale w rzeczywistości był to krzyk rozpaczy" – ocenił Mikołaj Pawlak.
Przytoczył wyniki ogólnopolskich naukowych badań zrobionych na zlecenie RPD, z których wynika, że polskie dzieci są smutne i samotne, a jednocześnie my, rodzice, nie dostrzegamy tego. W tym badaniu przebadano prawie 6 tys. dzieci, wydzielono trzy grupy – uczniów II i VI klas szkół podstawowych oraz II klas szkół średnich – zapytano ich m.in., czy odczuwają smutek. Te same pytania zadano rodzicom dzieci.
"Jeśli w najmłodszej grupie smutek odczuwa 17 proc., to zaledwie 8 proc. rodziców to zauważa. W starszych grupach odsetek uczniów odczuwających smutek rośnie, spada za to zdolność obserwowania tego u ich rodziców" – powiedział Pawlak. Jego zdaniem, niezbędna jest akcja, która pomogłaby dorosłym być dobrymi rodzicami dla swoich dzieci.
"Coraz więcej Polaków, także dzieci, ma zaburzenia psychiczne, według różnych źródeł to nawet 25 proc. ogółu" – przypomniał RPD dodając, że część z tych zaburzeń bierze się właśnie z osamotnienia i poczucia bycia niezrozumianym i niekochanym. "Nie da się w każdym domu posadzić zawodowego psychologa czy psychiatry" – ocenił. "To rodziny muszą sobie nawzajem pomagać. Rodzice muszą mieć czas dla dzieci, na bycie z nimi i rozmowy, tego się nie zastąpi smartfonem" - podkreślił.
Dał przykład: jeśli w co czwartym domu przez miesiąc nie wyłączano by żelazka z gniazdka, to - tak bardzo ceniony przez wszystkich - system straży pożarnej szybko by się zawalił. Tak jak zawalił się system psychiatrii dziecięcej…
"Apeluję, abyście państwo wyłączyli te żelazka: odłóżcie smartfony, wyłączcie telewizory, weźcie swoje dzieci na spacer, na sanki. Zacznijcie z nimi rozmawiać. Zacznijcie naprawdę interesować się ich życiem" – powiedział RPD.
Dołącz do dyskusji: Google wprowadza innowacje zapobiegające samobójstwom