SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Interia.pl inwestuje, ale wolniej niż zakładano

Spowolnienie gospodarcze sprawia, że Interia.pl wolniej będzie uruchamiać nowe projekty niż planowano to jeszcze kilka miesięcy temu. Jak jednak zapewnia prezes Tomasz Jażdżyński budżet przeznaczony na inwestycje nie został zablokowany.

Na rynku nieco łatwiejszą sytuację mają większe podmioty, nieco gorzej mają ci mniejsi gracze. My należymy do tych większych, poza tym jak inne podmioty naszej wielkości, należymy do dużej grupy mediowej. To wszystko sprawia, że nasza sytuacja nie jest taka zła - zapewnia w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Tomasz Jażdżyński, prezes Interia.pl.

Podkreśla, że branża internetowa nie tyle straciła, co zmniejszyła się dynamika wzrostu przychodów. - Jeszcze rok temu zakładaliśmy, że wzrosty będą o wiele większe. Ale to wszystko nie wydarzyło się z dnia na dzień, co też sprawiło, że nie musieliśmy wykonywać żadnych gwałtownych ruchów - mówi Jadżyński.

Zarząd Interia.pl nie chce w ramach oszczędności zmniejszać zatrudnienia w firmie. Ale nie będą zatrudniane także nowe osoby, dlatego prace nad niektórymi projektami będzie trwać dłużej, niż to zakładano.

Inaczej się pracuje kiedy można zatrudnić np. dodatkowych 10 osób, a inaczej kiedy trzeba tę samą pracę wykonać zespołem, który się posiada - tłumaczy prezes.

Radosław Kucko, który od 1 sierpnia zasiądzie w zarządzie Interia.pl będzie odpowiadał m.in. za nowe projekty portalu. - Nie chciałbym, aby powstało takie przeświadczenie, że Radek Kucko jest wyłączenie od realizacji tylko nowych projektów. To jest jeden z najlepszych managerów internetowych w Polsce. Ma on nam generalnie pomóc - wyjaśnia Tomasz Jażdżyński.




Robert Stępowski: Pokusi się Pan o ocenę pierwszego półrocza 2009 roku?
tomaszjazdzynskiTomasz Jażdżyński, prezes Interia.pl: Sytuacja zmienia się bardzo dynamicznie. Czasami z miesiąca na miesiąc innym zaś razem nawet z tygodnia na tydzień. Do marca wyglądało na to, że będzie lepiej niż przypuszczaliśmy na początku roku. Później nastąpiły zmiany, a to za sprawą reakcji na spowolnienie gospodarcze innych mediów. Przede wszystkim myślę tutaj o stacjach telewizyjnych, które w znacznym stopniu obniżyły ceny reklam. Poprzez to oczywiście część budżetów odpłynęła z internetu.

Po analizie tego co aktualnie dzieje się na rynku jest Pan wstanie określić na jakim etapie tego spowolnienia się znajdujemy? Sytuacja zaczyna się już stabilizować i będzie lepiej?
Tak jak mówiłem, ta sytuacja ciągle się zmienia. Mam jednak obawy, że trzeci kwartał będzie jeszcze dla rynku dość słaby. Patrząc na sytuację bardziej ogólnie, markoekonomicznie, zaczynają napływać jakieś optymistyczne sygnały. Można je usłyszeć nie tylko od przedstawicieli rządu, którzy taką mają też po części rolę, aby dawać optymizm i nadzieję, ale także ze źródeł niezależnych. Oczywiście to spowolnienie gospodarcze w różny sposób dotyka różne branże. Być może media należą do tych sektorów, które ucierpiały najbardziej. Patrząc jednak na to co dzieje się w innych częściach Europy to nasz kryzys dotyka nas w sposób bardzo delikatny - przynajmniej na razie.

Czyli żyjemy na takiej "wyspie szczęśliwości", której kryzys nie dotyka?
"Wyspa szczęśliwości" to bardzo umowne i chyba trochę przesadzone stwierdzenie. Ja bym naszą sytuację określił nieco inaczej. Mam nadzieję, że będziemy taką wyspą, gdzie pomimo dużych spadków PKB w regionie uda się utrzymać w Polsce jego dynamikę w granicach zera w tym roku i jakąś przynajmniej niewielką poprawę w roku przyszłym.

Czy to jest "wyspa szczęśliwości"? Wydaje mi się, że nie. Wystarczy porozmawiać z wydawcami prasy, głównie codziennej, by zobaczyć, że oni notują spadki wpływów reklamowych cennikowo średnio na poziomie 25 proc. Wiemy także jak wygląda polityka rabatowa we wszystkich mediach w tym roku, a więc ten odpływ gotówki jest dużo większy. Choć z drugiej strony kiedy przyrównamy te spadki do stacji telewizyjnej jednego z ościennych krajów, która straciła wpływy reklamowe na poziomie 80 proc to ubytek na poziomie 25 proc nie jest tragedią.

Myśli Pan, że kryzys coś zmieni wśród największych graczy internetowych? Będą spektakularne bankructwa, przejęcia itp... w ramach pierwszej 10-tki Megapanela?
Nie widzę takiego zagrożenia, jak to było w czasach poprzedniego kryzysu, kiedy to bańka internetowa pękła. Dziś sytuacja jest zupełnie inna. Miejmy też nadzieję, że pomimo jej dynamiki znacznie się nie zmieni. Nie widzę jednak zagrożeń, które doprowadzić by mogły do wypchnięcia z rynku lub zmiany właściciela największych podmiotów. Ale oczywiście zupełnie inaczej sytuacja będzie wyglądać na rynku tych mniejszych podmiotów, gdzie na pewno zmiany będą następować.

Co zatem Państwo jako zarządzający portalem Interia.pl robicie, by nie odczuwać tak dotkliwie zmniejszenia się wpływów reklamowych?
Na rynku nieco łatwiejszą sytuację mają większe podmioty, nieco gorzej mają ci mniejsi gracze. My należymy do tych większych, poza tym jak inne podmioty naszej wielkości, należymy do dużej grupy mediowej. To wszystko sprawia, że nasza sytuacja nie jest taka zła. Poza tym mieliśmy także szanse znacznie wcześniej obserwować to co dzieje się na zachodzie i mentalnie się przygotowywać do tego spowolnienia. Branża internetowa nie tyle straciła, co zmniejszyła się dynamika wzrostu przychodów. Jeszcze rok temu zakładaliśmy, że wzrosty będą o wiele większe. Ale to wszystko nie wydarzyło się z dnia na dzień, co też sprawiło, że nie musieliśmy wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.

Musicie zwalniać ludzi lub rezygnujecie z realizacji niektórych projektów?
Będzie to raczej przesunięcie w czasie realizacji pewnych naszych działań. Inaczej się pracuje kiedy można zatrudnić np. dodatkowych 10 osób, a inaczej kiedy trzeba tę samą pracę wykonać zespołem, który się posiada. To jest normalne. Na szczęście inne są przewidywania co do rynku internetowego, a inne co do prasowego generalnie mediowego, dlatego możemy sobie pozwolić na taką strategię przeczekania i spowolnienie procesu rozwoju.

Nie obawiacie się, że będziecie musieli podjąć decyzję o likwidacji, któregoś z projektów?
Likwidacja nierentownych serwisów to powszechna sytuacja stosowana przez wszystkich uczestników rynku internetowego. Zazwyczaj tworzy się wiele różnych projektów, ale raczej nie zdarza się by wszystkie się sprawdziły, dlatego co jakiś czas się je likwiduje i uruchamia inne. My nawet w ubiegłym roku kilka serwisów zlikwidowaliśmy, ale ta decyzja nie miała nic wspólnego z kryzysem. To jest tak, że jeśli ktoś zamyka serwis i zwalnia ludzi przy nim pracujących, nie zatrudniając nowych do innego projektu - to jest wina kryzysu. Ale jeśli stan zatrudnienia netto w firmie po zlikwidowaniu serwisu się nie zmienia, to jest to jak najbardziej normalne działanie.

Mówi Pan o spowolnieniu realizacji pewnych planów, a z drugiej strony od 1 sierpnia do zarządu Interia.pl dołączy Radosław Kucko, który ma odpowiadać za nowe projekty Grupy Bauer.
Obecna sytuacja, bez względu na to, czy będziemy nazywać ją spowolnieniem gospodarczym, czy też kryzysem, nie oznacza zablokowania budżetów inwestycyjnych, a jedynie pewnego rozłożenia ich w czasie. Ale potencjał jaki ma cała grupa mediowa Bauer, który można wykorzystać w internecie, jest tak duży, że nawet przy wolniejszym wdrażaniu poszczególnych projektów pracy i tak będzie bardzo dużo.

To kiedy nowe projekty pod kierownictwem nowego członka zarządu zobaczą światło dzienne?
Te projekty są realizowane przez cały czas i nie chciałbym, aby powstało takie przeświadczenie, że Radek Kucko jest wyłączenie od realizacji tylko nowych projektów. To jest jeden z najlepszych managerów internetowych w Polsce. Ma on nam generalnie pomóc. Nie mam jednak w zwyczaju zapowiadać kiedy i co zostanie uruchomione. Wolę mówić o projektach, które już ruszyły.

Ale ruszą jeszcze w tym roku?
Tak. O tym mogę zapewnić.

Cieszą Pana zapowiedzi o2.pl, że zrezygnuje ze współpracy z serwisem Kurnik.pl?
Trudno mi to komentować. Czytałem na Wirtualnemedia.pl, że decyzja ta jest spowodowana ciągłą krytyką płynącą pod adresem o.2.pl ze strony konkurencji. Myślę, że jest to tłumaczenie co najmniej niepełne. Z naszego punktu widzenia zaprzestanie współpracy o2.pl i Kurnik.pl niewiele zmienia. Kurnik.pl był serwisem świetnie wykorzystanym marketingowo przez o2.pl na przestrzeni kilku ostatnich lat. Wtedy wnosił grupie o2.pl dużą oglądalność i znaczną część czasu spędzonego na jej witrynach. Dziś pod względem czasu Kurnik.pl nadal ma wysoką wartość, ale pod względem dobudowywania zasięgu jego pozycja nie jest już tak znacząca.

Najbliższe lata będą należeć do społeczności internetowych i dziennikarzy obywatelskich?
Społeczności internetowe i dziennikarstwo obywatelskie rzeczywiście zazwyczaj są wypowiadane na jednym oddechu, ale w gruncie rzeczy to zupełnie dwie odrębne dziedziny. Jeśli chodzi o serwisy społecznościowe to ten trend na pewno się nie odwróci. Internet służy nie tylko do publikacji treści wytwarzanych przez nadawców. Jest to medium wielokierunkowe służące do komunikacji. Trudno powiedzieć jak będą się rozwijać te serwisy - być może zostanie utrzymana centralizacja i duże będą jeszcze większe, być może jednak nastąpi swego rodzaju specjalizacja. Na pewno jednak nie jest to moda, która przeminie.

Co więc z dziennikarstwem obywatelskim? Wyobraża pan sobie, że za kilka lat cały kontent w internecie, łącznie z Państwa portalem tworzyć będą dziennikarze obywatelscy, a zawodowi dziennikarze przestaną być potrzebni?
To jest niemożliwe. Tym się różni medium posiadające swój brand, od medium prezentującego dziennikarstwo obywatelskie, że właśnie tą wiarygodność i brand posiada. Nie sądzę by się to miało zmienić. Ludzie szukający ważnych dla siebie wiadomości, zawsze będą szukać informacji w mediach wiarygodnych. Nie wierzę, że media posiadające swoją markę, takie jak opiniotwórcze dzienniki, coraz częściej także portale internetowe, znikną z rynku. Ktoś musi tę informację uwiarygodniać swoim nazwiskiem.

Być może samo dziennikarstwo się zmieni, ale coraz częściej jest niestety tak, że kiedy poszukujemy informacji nieco bardziej wysublimowanej to już mamy z tym kłopot. Jeśli wyobrazilibyśmy sobie, że nagle znikają wszystkie dzienniki drukowane to mielibyśmy poważny kłopot. Fascynaci twierdzą, że to nie jest problem, bo mogą powstać syndykaty dziennikarskie, które będą produkować kontent dla różnych mediów. Zgadzam się. Możliwość takiego rozwoju sytuacji istnieje. Myślę jednak, że drastycznie obniży się wtedy jakość przygotowywanych materiałów. Będzie dochodzić do tak absurdalnych sytuacji, że dziennikarz zajmujący się plotkami z show-biznesu będzie zarabiał dużo więcej niż jego kolega przygotowujący skomplikowane analizy, co z kolei wypchnie twórców "poważnych" i "głębokich" materiałów z rynku. To z kolei obniży jakość mediów. Wolałbym nie oglądać takiego scenariusza ale nie można go wykluczyć.

Nie uważa Pan, że stworzenie medium komercyjnego, gdzie kontent tworzyliby nieodpłatnie dziennikarze obywatelscy to świetny model biznesowy?
Nie do końca wierzę, że uda się stworzyć kiedykolwiek takie medium. Dziennikarstwo obywatelskie to bardziej działanie hobbystyczne, realizacja samego siebie. Ale to nie jest prawdziwa praca dziennikarska. Czym innym jest fenomen blogosfery, a zupełnie czymś innym jest takie medium, o którym Pan mówi.

Dołącz do dyskusji: Interia.pl inwestuje, ale wolniej niż zakładano

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl