Manipulacja wypowiedzią w "Newsweeku"? "Myślałem, że to pomyłka". Autorzy mówią o nieporozumieniu
- Te słowa nie zostały wypowiedziane, nie pasują do tego, co mówiłem i co uważam - mówi Jan J. Zygmuntowski, ekonomista z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, którego słowa zacytowano w jednym z tekstów na łamach tygodnika. Publikacja dotyczyła popularności stosowania rozwiązań w postaci abonamentów w pokoleniu dzisiejszych 20- i 30-latków. Ekspert miał mówić o "wygodnickim" pokoleniu, co - jego zdaniem - stanowi manipulację jego prawdziwej wypowiedzi. Autorzy odpowiadają z kolei, że doszło do zwyczajnego nieporozumienia i przepraszają rozmówcę.
Chodzi o artykuł, który w poniedziałek ukazał się na łamach tygodnika. "Ktoś za nas myśli" obrazuje m.in. sylwetki współczesnych 20 – i 30-latków, którzy powszechnie korzystają z wszelkiej maści abonamentów - takich jak chociażby platformy streamingowe, dieta pudełkowa, leasing samochodowy, sprzęt komputerowy, członkostwo w klubach fitness. Jednym z ekspertów wypowiadających się w artykule na temat omawianego zjawiska jest Jan J. Zygmuntowski, ekonomista z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, ekspert ds. gospodarki cyfrowej, współprzewodniczący Polskiej Sieci Ekonomii.
Ekspert zarzucił tygodnikowi manipulację swoich wypowiedzi. "Moje słowa zostały przekręcone pod tezę, która miała brzmieć, że młode pokolenie jest 'wygodnickie' bo nie bierze hipoteki i żyje na abonament. To jest właśnie neoliberalne urabianie opinii publicznej" - pisze na Twitterze Zygmuntowski. Uważa, że podobne zdanie w tym zakresie prezentuje Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweeka".
Udzieliłem dla @NewsweekPolska wywiadu do art. Moje słowa zostały przekręcone pod tezę, która miała brzmieć, że młode pokolenie jest "wygodnickie" bo nie bierze hipoteki i żyje na abonament. To jest właśnie neoliberalne urabianie opinii publicznej. Następnym razem będzie pozew.
— Jan J. Zygmuntowski (@ZygmuntowskiJ) October 18, 2021
Specjalista przywołuje jeden z jego wpisów, w którym szef tygodnika nawiązuje do pracy po 14-15 godzin dziennie: "Innej drogi dla normalnych ludzi nie ma". Ta wypowiedź z kolei jest dalszym odniesieniem do słów profesora Marcina Matczaka, które w ostatnim czasie wywołały duże kontrowersje wśród opinii publicznej.
W tygodniku „Polityka” znalazł się bowiem cytat prof. Matczaka o młodszym pokoleniu, sympatyzującym z Lewicą. "Wątpię, aby tacy ludzie byli gotowi pracować po 16 godzin na dobę, żeby osiągnąć sukces. Indywidualne niepowodzenia bardzo często służą im potem jako uzasadnienie zmian systemowych" - stwierdził prof. Matczak. Doszło też do przepychanki na Twitterze z politykiem Lewicy, Adrianem Zandbergiem.
"Nasze pokolenie pracuje znacznie więcej niż starsze"
- Coś takiego po raz pierwszy mi się zdarza - przyznaje w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl Jan J. Zygmuntowski. - Wydaje mi się też, że nasza rozmowa nie była nagrywana, nie przypominam sobie przynajmniej, żeby taka fraza padła. Przed opublikowaniem tego twitta sprawdziłem wszystkie skrzynki mailowe i nigdzie nie dostałem tego tekstu wcześniej - relacjonuje.
- Rzeczywiście były momenty, w których mówiłem, że młodzi Polacy wygodniej czują się z abonamentami czy też takimi krótszymi rozwiązaniami. Ale na pewno nie powiedziałem, że są wobec tego "wygodnickim" pokoleniem. Uważam wprost przeciwnie: my po prostu musimy czuć się dobrze z abonamentami ze względu na tempo życia i pracy. Powoływałem się na dane z OECD mówiące o tym, że Polacy są jednym z najbardziej zapracowanych narodów w całej Unii Europejskiej. Więc jak w kontekście takich danych można przytaczać moje pseudo-słowa, że nasze pokolenie jest "wygodnickie"? Nasze pokolenie pracuje więcej niż starsze, często na kilku umowach śmieciowych - uściśla ekspert.
- Jest jakimś faktem, że redaktorzy naczelni to nie są tylko figuranci. To ludzie, którzy też prowadzą jakąś linię gazety. Jeśli sytuacja jest taka, że w oficjalnym dyskursie podtrzymywane są słowa profesora prawa Marcina Matczaka, który sugeruje, że łamanie praw pracowniczych to jakaś norma na rynku i trzeba tak robić, i podtrzymuje to redaktor naczelny, a w bardzo podobnym czasie, właściwie w kontekście tej dyskusji, ukazuje się tekst o tym, że młode pokolenie unika odpowiedzialności, to wygląda to na wytwarzanie opinii publicznej, stopniowe wyrabianie konsensusu prowadzące do uznania, że świat jest taki czy inny - precyzuje nasz rozmówca.
Jak przyznaje, na początku myślał, że zastosowanie frazy o „wygodnickim” pokoleniu to zwyczajna pomyłka. - Moja uczelnia zaczęła promować tekst tym cytatem. Zadzwoniłem i powiedziałem, że to jest absurdalne. Te słowa nie zostały wypowiedziane, nie pasują do tego, co mówiłem i co uważam - stwierdza Jan J. Zygmuntowski.
"Abonament daje nam poczucie bycia obsługiwanym, ktoś myśli i działa za ciebie. Jesteśmy bardzo wygodnym, wręcz wygodnickim pokoleniem" - tak brzmi wypowiedź Zygmuntowskiego zamieszczona w Newsweeku, a która stała się powodem całego konfliktu.
Autorzy publikacji odpowiadają
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z autorem artykułu, który ukazał się na łamach „Newsweeka”. Jak wynika z nadesłanej odpowiedzi, doszło do nieporozumienia, które zostało już wyjaśnione. Rozmówca tygodnika - czytamy - miał nie prosić o prawo do autoryzacji.
Autorzy publikacji rozmawiali już na ten temat z głównym zainteresowanym, któremu podesłano także wypowiedzi do ponownego wglądu. Naniesiono na nie poprawki, które mają być uwzględni one w artykule opublikowanym na Newsweek.pl.
Ponadto - jak podkreśla w rozmowie z nami ekspert - usłyszał także przeprosiny za zaistniałą sytuację.
Jak także czytamy w odpowiedzi, tekst o korzystaniu z abonamentów nie był pisany pod żadną tezę - brzmi oświadczenie autorów.
Dołącz do dyskusji: Manipulacja wypowiedzią w "Newsweeku"? "Myślałem, że to pomyłka". Autorzy mówią o nieporozumieniu