Martin Winther szefem kreacji WebTalk
Agencja WebTalk zatrudniła Martina Winthera na stanowisku chief creative officera. Od listopada br. pokieruje ponad 20-osobowym zespołem kreacji. Zastąpi w tej roli Przemysława Puchalskiego, który do tej pory obejmował stanowisko creative & strategy directora i był związany z WebTalk od 10 lat.
Martin Winther w WebTalk obejmie nowo stworzone stanowisko chief creative officera. Będzie odpowiadał za zarządzanie działem kreacji, a także tworzenie i wdrażanie kierunków/strategii kreatywnych dla klientów agencji.
Martin Winther utytułowanym kreatywnym
Winther ma 25 lat doświadczenia w tworzeniu i prowadzeniu kampanii komunikacyjnych w Polsce i na arenie międzynarodowej. Pochodzący z Norwegii, wybrał Warszawę na swoje nowe miejsce zamieszkania po studiach w ASP na początku lat 2000. Swoje umiejętności kreatywne z powodzeniem doskonalił w czołowych agencjach, takich jak Leo Burnett, Change Integrated, Saatchi & Saatchi oraz 180heartbeats+JvM.
>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń z mediów i marketingu
W trakcie swojej kariery otrzymał ponad 200 nagród, w tym 27 wyróżnień w Cannes Lions. Jego wpływ na polską scenę branży reklamowej został ponadto doceniony w 2023 roku, kiedy to został uhonorowany nagrodą KTR Hall of Fame.
W 2019 roku Martin przeprowadził się do Zurychu, gdzie objął stanowisko dyrektora kreatywnego w Jung von Matt Limmat oraz TBWA Szwajcaria, odpowiadając m.in. za takich renomowanych klientów jak V-Zug, Geberit czy Porsche.
- To co przyciągnęło mnie do WebTalk, to przede wszystkim pasja i energia, którą poczułem w zespole oraz wizja rozwoju, w którą głęboko wierzę. Jestem przekonany, że wspólnie stworzymy wiele inspirujących i skutecznych kampanii dla naszych obecnych i nowych klientów. Jeśli chociaż po części zrealizujemy nasze wspólne plany, to z całą pewnością wzniesiemy agencję na kolejny poziom. Moją osobistą ambicją jest ciągłe przekraczanie oczekiwań naszych klientów - komentuje Martin Winther.
Dołącz do dyskusji: Martin Winther szefem kreacji WebTalk
Może nie było już wyboru...