Niewielu Polaków zasiada w zarządach globalnych koncernów
Wykształcenie zdobyte na zachodnich uczelniach i doświadczenia z zagranicznych firm są najczęściej furtką do pracy na kierowniczych stanowiskach w światowych korporacjach. Wciąż jednak niewielu Polaków zasiada w zarządach globalnych koncernów. Oprócz niewystarczających kompetencji na przeszkodzie stoją również niechęć do mobilności i nieodpowiednie zdolności komunikacyjnych Polaków.
Zdaniem Jacka Pawlaka, prezesa Toyota Motor Poland, pierwszego Polaka na tym stanowisku, jest pięć głównych barier, które hamują międzynarodową karierę polskich menadżerów.
– To kwestie kulturowe, nieodpowiednie kompetencje menedżerów, ich reputacja, niechęć do mobilności i niewielkie zdolności komunikacyjne Polaków – wymienia Jacek Pawlak.
Prezes Toyota Motor Poland przez 6 lat pracował w brukselskim oddziale Toyoty nad międzynarodowymi projektami, wśród 52 menadżerów różnych narodowości. Jak podkreśla, nie było wśród nich Polaków.
Kwestie kulturowe to – mimo procesów globalizacji – wciąż istotny czynnik przy wyborze kadry zarządzającej. Prezes Toyota Motor Poland przytacza dane mówiące, że w Stanach Zjednoczonych 97,7 proc. prezesów największych firm to Amerykanie, 91 proc. prezesów włoskich firm to Włosi, a 85 proc. francuskich to Francuzi.
– Zazwyczaj tamtejsze firmy są zdominowane przez obywateli kraju, z którego pochodzi firma. Członkowie zarządów i prezesi tych korporacji wolą pracować z osobami tej samej narodowości, porozumiewającymi się tym samym językiem i według tych samych norm kulturowych – tłumaczy prezes Toyoty.
Nie oznacza to, że Polacy nie mogą zasiąść w fotelach globalnych zarządów. Kluczowa jest w tym przypadku edukacja, jednak jej model praktykowany nad Wisłą wymaga zmian.
– Niestety muszę powiedzieć, że absolwenci zagranicznych uczelni są lepiej przygotowani do pracy i pewnie w procesie rekrutacji mają dużo większe szanse. Nie chodzi tu o kwestie teoretyczne, bo jesteśmy bardzo dobrzy z matematyki, ze statystyki, z ekonometrii – przypomina prezes. – Natomiast na uczelniach zagranicznych uczy się przede wszystkim praktycznych zagadnień – poczynając od obsługi PowerPointa, ale także kwestii komunikacyjnych, umiejętności prezentacji, zdolności interpersonalnych i nawiązywania kontaktów.
Nie bez znaczenia jest miejsce zajmowane przez nasze uczelnie w międzynarodowych rankingach. Według Listy Szanghajskiej, publikowanej od 10 lat przez Uniwersytet Jiao Tong w Szanghaju, na której znajduje się 500 najlepszych uczelni na świecie, polskie (Uniwersytet Warszawski i Jagielloński) od lat zajmują pozycje w czwartej setce. Na 100 możliwych do zdobycia punktów Uniwersytet Jagielloński dostał w tym roku 10,8, Warszawski – 16,3. Najlepszą uczelnią świata po raz 10. okazał się Uniwersytet Harvarda, za nim znalazły się dwie inne amerykańskie uczelnie – Uniwersytet Stanforda oraz Massachusetts Institute of Technology. Natomiast wśród europejskich szkół wyższych najlepsze okazały się dwie brytyjskie: Cambridge z miejscem piątym oraz Oxford, który zajął 10. pozycję.
– Jeśli mamy dwóch kandydatów, z których jeden skończył London School of Economics, Oxford czy Cambridge, a z drugiej strony absolwenta Uniwersytetu Warszawskiego, to ci pierwsi mają dużo większe szanse. Musimy zadbać o to, żeby nasze uczelnie, które są przecież na wysokim poziomie, zajmowały ważne miejsca w międzynarodowych rankingach – podkreśla Jacek Pawlak.
Z brakiem wysokiego miejsca w tym i podobnych międzynarodowych rankingach, łączy się brak dobrej opinii o polskiej kadrze menadżerskiej.
– Bardzo mało jest Polaków na wyższych stanowiskach i w związku z tym nie mamy jeszcze ustalonej reputacji świetnych menedżerów – zwraca uwagę Jacek Pawlak. – Zadaniem Polaków, którzy już pracują w korporacjach na wysokich stanowiskach, jest poprawiać tę opinię. Odnosząc sukcesy w zachodnich firmach, ustawiamy naszym kolegom, którzy przyjdą po nas, dużo wyżej poprzeczkę. Ale im będzie też łatwiej dostać się na takie stanowiska.
Kolejnymi barierami są mobilność i umiejętności komunikacyjne Polaków. A te wraz ze wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej, otwarciem unijnego rynku pracy, możliwością studenckiej wymiany w ramach takich programów jak Erasmus, a także rosnącą popularnością zagranicznych programów wolontariackich, zmniejszają się.
Według badania CBOS z ubiegłego roku, „Mobilność i elastyczność zawodowa Polaków”, wśród osób aktywnych zawodowo 54 proc. skłaniałoby się ku wyjazdowi do pracy za granicę. Zaś spośród wszystkich badanych na taki krok zdecydowałoby się 32 proc. pytanych, co oznacza wzrost o 6 pp. w porównaniu do 2009 roku.
Dołącz do dyskusji: Niewielu Polaków zasiada w zarządach globalnych koncernów