SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Nowości płytowe: Slow Train, Renata Przemyk, Piotr Rubik…

Nowe krążki z ostatnich tygodni ocenia Robert Patoleta. Skala - od jednej do sześciu gwiazdek.

SLOW TRAIN „ILLEGAL CARGO” ****1/2

Duńsko-brytyjski duet chce nam sprzedać mieszankę acid jazzu, soulu i muzyki klubowej. I ja ten produkt kupuję z zamkniętymi oczami.

Morten Vararo i Lady Z znani byli u nas do tej pory ze składanek Stanisława Trzcińskiego „Pozytywne Wibracje” i „Pinacolada”. I wreszcie po dwóch latach ich pierwsza płyta trafia do powszechnej sprzedaży za sprawą nowego labela Magnetic Records. Płyta w materiałach promocyjnych określana jest jako „elegancka”. Ja dodam, że jest bardzo czarna (w dużej mierze dzięki wokalowi Lady Z o pięknej wysokiej barwie), bujająca i świetnie nadająca się do tańca.

Warto zwrócić uwagę na Lady Z, która nie tylko świetnie śpiewa i świetnie wygląda, ale również gra na gitarze i pisze wiersze. I jak na multitalent przystało, występowała nawet ze słynnym skrzypkiem Nigelem Kennedy’m.

Na pierwszy singiel wybrano „In The Black Of Night”, ale ja polecam „Inna City Woman”. Od razu przekonacie się, że „Illegal Cargo” nie jest wyrobem czekoladopodobnym. To pyszna najprawdziwsza gorąca czekolada za którą ja osobiście przepadam. Po prostu palce lizać.

 

RENATA PRZEMYK „UNIKAT” ****

Była wokalistka grupy Ya Hozna to unikalny ewenement na naszym ubogim rynku muzycznym.

Od kilku lat mieszka w podkrakowskiej wsi, gdzie wychowuje córeczkę i komponuje. Dzięki temu łatwiej jej odciąć się nieco od życia w nieustannym biegu, jakim podlegają mieszkańcy wielkich miast. Cały czas pozostaje muzycznymi modami. Jest klasą samą w sobie, podobnie jak Lech Janerka. Spokojnie eksperymentuje z dźwiękami, dlatego trudno określić jej styl. Najbardziej pasujące określenie to - autorski poetycki rock.

Na „Unikacie” nie ma przebojów na miarę „Babę zesłał Bóg”, co nie oznacza, że płyta jest słaba. W tym przypadku przebojowość byłaby faux pas. Już same teksty sięgają w głąb nastrojów i przeżyć artystki. Przemyk eksperymentuje z dźwiękiem wstawiając do piosenek elementy elektroniczne. Eksperymentuje również z głosem wyraźnie naśladując sposób śpiewania swojej przyjaciółki Kasi Nosowskiej. Raz jest niewinna i dziecięca, innym razem nostalgiczna, czasem prawie histeryczna. Zadowoleni będą jej zagorzali fani – w niektórych kawałkach śpiewa charakterystycznym wysokim tembrem, tak samo jak za czasów Ya Hozna.

Renata Przemyk jest indywidualnością, której należy się szacunek za odwagę bycia sobą. Właśnie dlatego, że nie poddaje się modom, cały czas trzyma wyrównany poziom nagrywając dobre płyty.

 

PIOTR RUBIK „RUBIKON” ***1/2

Autor oratorium „Tu es Petrus” lepiej wypada w piosenkach nawiązujących do muzyki klasycznej niż w tradycyjnym rozrywkowym repertuarze.

Płyta zawiera wybrane utwory skomponowane przez Piotra Rubika w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Cały zestaw piosenek dzieli się wyraźnie na dwa okresy. Pierwszy to ten, w którym autor postanowił przejść swój Rubikon – nie bacząc na krytykę elitarnego „klasycznego” środowiska muzyków, poświęcił się tworzeniu muzyki rozrywkowej. Zaczął od udanej współpracy z grającym na oboju Tytusie Wojnowiczu. Potem pisał piosenki m.in. dla Georginy i Katarzyny Skrzyneckiej. Jest również twórcą przeboju Edyty Górniak „Dotyk”. Ta piosenka jest najlepszą spośród wszystkich z pierwszej części płyty. Pozostałe to typowe standardy festiwalowe, banalne i sztampowe. Zabrakło polotu i ducha czasu. Nawet utwory instrumentalne to zwykła kalka Enigmy i Vangelisa.

Na drugiej, lepszej części albumu, więcej jest nagrań silnie inspirowanych muzyką klasyczną. Warto uważnie posłuchać piosenek z filmu „Quo Vadis” w wykonaniu Małgorzaty Walewskiej i Michała Bajora. Jednak dopiero „Niech mówią, że to nie jest miłość” śpiewana przez Olgę Szomańską i Przemysława Brannego to pierwszy prawdziwy sukces kompozytora. Fenomen przeboju polega na połączeniu górnolotności i wzniosłości klasycznego chóru z silnymi emocji wyśpiewywanymi przez rozrywkowych wykonawców. Taki mariaż chwycił i jeśli Piotr Rubik będzie kontynuował tę drogę, ma szansę stać się pierwszym polskim kompozytorem, który zyska status prawdziwej gwiazdy.

 

ARCTIC MONKEYS „WHATEVER PEOPLE SAY I AM, THAT’S WHAT I’M NOT” *** 1/2

Przeciętna płyta stała się najlepiej sprzedającym się debiutem od czasów Beatlesów.

Zespół z Sheffield w pierwszym tygodniu sprzedał ponad 200 tysięcy albumu i ustanowił tym samym rekord. Można się temu dziwić, bo muzyka Arctic Monkeys nie jest odkrywcza. Zaczyna się ostro, potem nieco się uspokaja. Trochę tu inspiracji punkiem i ska. Kawałki są porządnie wykonane, ale nic poza tym. Żadna z piosenek nie zapada na dłużej w pamięć. Zespół zaprezentował to, co już kiedyś gdzieś słyszeliśmy.

Skąd więc ich sukces? Z kilku powodów. Wpasowali się w nurt nowego rocka, który okupują takie grupy jak The Strokes czy The Libertines. To teraz modny kierunek. Epatują swoją naturalnością, antygwiazdorstwem, kreują się na chłopaków z sąsiedztwa. W gruncie rzeczy mają image podobny do hiphopowców. Z tą różnicą, że zamiast szerokich spodni noszą obcisłe dżinsy.

Arctic Monkeys to brytyjscy Cool Kids Of Death. W latach 80 gwiazdy rocka twierdziły, że wszystko co o nich mówią ludzie, to prawda. Dzisiejsza nowa fala zdecydowania odcina się od takiego myślenia. Arktyczni już w tytule płyty zarzekają się, że jeśli ludzie mówią, że są tacy a tacy, to tak naprawdę są zupełnie inni. Szkoda tylko, że na ich płycie tego nie słychać.

 

P!NK „I’M NOT DEAD” ***

Wokalistka krytykuje sztuczne plastikowe panny, ale sama od nich za bardzo nie odbiega.

P!nk do tej pory pozowała na niegrzeczną dziewuchę, co to potrafi się nieźle zabawić, również kosztem mężczyzn, poużalać nad nieszczęśliwym dzieciństwem, a jak trzeba to i dać po buzi ordynarnemu brutalowi. Teraz wpadła na pomysł, aby na singlu „Stupid Girl” wyśmiać głupie lale z tlenionymi czuprynami i piersiami podrasowanymi silikonem. Spece od marketingu postarali się o to, aby na tej niezbyt wyszukanej idei zbudować całą płytę.

Pannica należy do rzeszy piosenkarek kopiujących Madonnę z lat 80. Są nawet bardziej krnąbrne, zadziorne i zbuntowane niż kiedyś ich idolka. Z tymże bunt P!nk jest tak samo pusty i wyrachowany, jak jej piosenki. Owszem, jej lekko chropowaty wokal pasuje do image’u i jest lepszy od zaśpiewem niejednej zbuntowanej piosenkareczki. Ale co z tego, skoro jej osobowość jest tak samo sztucznie nadmuchana, jak piersi krytykowanych przez nią lasek? Jeżeli ktoś widział jej występ na gdyńskim festiwalu Open’er, wie o czym mówię.

Płyta dobra jest tylko od strony produkcyjnej, poza tym za bardzo pachnie popową konfekcją. Da się jej posłuchać raz, może dwa. Na więcej nie ma się ochoty. P!nk śpiewa, że jeszcze nie umarła. Na jej płycie brakuje przeboju na miarę „Get The Party Started”, a bez prawdziwego hitu zapewne długo nie pociągnie.

Dołącz do dyskusji: Nowości płytowe: Slow Train, Renata Przemyk, Piotr Rubik…

1 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
moni
rubikon... porazka
odpowiedź