SzukajSzukaj
dołącz do nasFacebookGoogleLinkedinTwitter

Dziennikarz Halo.Radia zaatakowany przez policję gazem na manifestacji Strajku Kobiet

Podczas sobotniej demonstracji zorganizowanej przez Ogólnopolski Strajk Kobiet w Warszawie policjanci wobec niektórych osób użyli gazu łzawiącego. Ucierpieli m.in. reporter Halo.Radia Adam Bysiek i posłanka KO Barbara Nowacka. Zachowanie policjantów skrytykowali niektórzy dziennikarze.

Adam Bysiek krótko po tym, jak został zaatakowany gazem, fot. Halo.RadioAdam Bysiek krótko po tym, jak został zaatakowany gazem, fot. Halo.Radio

- Sobotnie protesty w Warszawie, zakończyły się przekroczeniem kolejnej granicy: nasz reporter Adam Bysiek  został zaatakowany przez Polska Policja gazem łzawiącym - poinformowało Halo.Radio w sobotę wieczorem na Facebooku. Dodało zdjęcie swojego dziennikarza krótko po tym, jak został spryskany gazem.

- Nadciąga ponury zmierzch demokracji: po kobietach bitych bezpardonowo przez funkcjonariuszy policji, przyszedł czas na niezależnych dziennikarzy. Idziemy drogą Rosji, Białorusi i Węgier - skomentowało Halo.Radio.

Do incydentu odnieśli się na Twitterze niektórzy dziennikarze. - To jak dziennikarze mają teraz relacjonować wydarzenia, być w centrum zdarzeń, informować społeczeństwo na gorąco, skoro policja traktuje ich jak intruzów? Chyba, że chodzi o to, żeby właśnie nie relacjonowali i nie byli w centrum wydarzeń - napisał Jacek Nizinkiewicz z „Rzeczpospolitej”.

W czasie protestu policja prze megafon wzywała do opuszczenia miejsca jej działań przedstawicieli mediów, parlamentarzystów i inne osoby mające immunitet.

 

Barbara Nowacka spryskana gazem z bliskiej odległości

Warszawska manifestacja Ogólnopolskiego Strajku Kobiet zaczęła się na Rondzie Dmowskiego. Potem uczestnicy ulicą Marszałkowską przeszli na Trasę Łazienkowską i zablokowali tam ruch samochodów. Policja interweniowała z użyciem gazu łzawiącego, potraktowana w ten sposób została m.in. posłanka Koalicji Obywatelskiej Barbara Nowacka.

- Jarosław Kaczyński i podległe mu służby uczciły 102 lecie praw wyborczych Polek atakiem gazowym na posłankę na Sejm RP i rozpędzaniem protestu #StrajkKobiet - skomentował na Twitterze poseł i rzecznik prasowy Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec. - Smutnym symbolem dzisiejszej 102. rocznicy uzyskania praw wyborczych przez Polki jest użycie przez policję gazu łzawiącego wobec posłanki @barbaraanowacka  interweniującej w obronie pokojowo protestujących kobiet. Tchórzliwy #Kaczyński chowa się za policyjnymi pałkami. Wstyd! - skrytykował przewodniczący PO Borys Budka.

Późnym wieczorem w mediach skocznościowych pojawiły się zdjęcia pokazujące, że Barbara Nowacka została spryskana gazem z bardzo małej odległości w chwili, gdy pokazywała policjantowi legitymację poselską.

- Teraz też minister powie że policjant nie widział? że komisja powstanie i będzie wyjaśniała? - spytał na Twitterze Jacek Czarnecki z Radia ZET. - Pakiet demokratyczny PiS w praktyce. Władza wobec opozycji, 2020 - napisał Maciej Głogowski z TOK FM.

- Tego nie da się w żaden sposób obronić ani wytłumaczyć. To nie jest Kulson ani przypadek, tylko systemowa przemoc na rozkaz wobec kobiet i polityków opozycji - ocenił Paweł Prus, były dziennikarz, obecnie partner zarządzający w Good Story. - Jak wiadomo, nic mnie z Lewicą nie łączy. Ale ta sekwencja zdjęć wygląda skandaliczne. I znów nie doczekamy się sensownego wyjaśnienia ze strony policji - napisał Łukasz Warzecha z „Do Rzeczy”.

- W zasadzie bez komentarza - stwierdził Tomasz Skory z RMF FM. - Chciałbym usłyszeć wyjaśnienie policji, w jakim celu pryskają komuś z kilkudziesięciu centymetrów gazem w oczy. Bo trudno mi to w tym przypadku pojąć - skomentował Marcin Makowski z „Do Rzeczy” i Wirtualnej Polski.

Rzecznik warszawskiej policji: ulica i media nie są od skazywania policjanta

- Zdarzenie na Trasie Łazienkowskiej było bardzo niebezpieczne. Grupa protestujących osób wbiegła na jezdnię pomimo dużego natężenia ruchu, dlatego nasze działania były bardzo dynamiczne i polegały na szybkim przywróceniu ruchu w tym miejscu - przekazał PAP nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji.

Zapowiedział, że na miejsce zostali skierowani funkcjonariusze z wydziału kontroli, którzy zweryfikują, dlaczego Barbara Nowacka została spryskana gazem. Podkreślił jednocześnie, że policjanci informowali osoby zgromadzone na Trasie Łazienkowskiej o czynnościach, które zamierzają podjąć i apelowali o zejście z jezdni "także do posłów i senatorów".

W niedzielę rano nadkom. Marczak w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że funkcjonariusz użył gazu łzawiącego wobec Barbary Nowackiej z niewielkie odległości. Zaapelował, żeby nie formułować ocen tej sytuacji przed poznaniem relacji policjanta i nagrania z kamerki w jego mundurze (ma ono zostać upublicznione).

- Nie możemy mówić w tej chwili, że cokolwiek może tłumaczyć (funkcjonariusza - przyp.)., ale nie możemy w tym przypadku również skazywać policjanta. Pamiętajmy o tym, że ulica nie jest miejscem do skazywania policjantów, media też nie są miejscem do skazywania policjantów. Od tego są prokuratury, sądy, przełożeni - stwierdził rzecznik szefa stołecznej policji.

- Na pierwszy rzut oka jest to bulwersująca sytuacja - przyznał. Zaznaczył, że policja wcześniej wzywała przez megafon dziennikarzy i parlamentarzystów, żeby opuścili miejsce jej działań.

Na manifestacjach gaz i gumowe kule także wobec dziennikarzy

Pod koniec października podczas manifestacji Strajku Kobiet w Poznaniu gazem łzawiącym zostali spryskani m.in. fotoreporterzy Łukasz Cynalewski i Mariusz Forecki, natomiast dziennikarki „Gazety Wyborczej” relacjonujące protest we Wrocławiu zaatakowała grupka narodowców.

Rada Press Clubu Polska zaapelowała o nieatakowanie dziennikarzy przygotowujących relacje z protestów. Zwróciła uwagę, że utrudnianie pracy przedstawicielom mediów jest karalne.

11 listopada podczas Marszu Niepodległości fotoreporter „Tygodnika Solidarność” Tomasz Gutry został postrzelony gumową kulą przez policjanta, gdy relacjonował starcie policji z chuliganami na rondzie de Gaulle’a. - Po ludzku jest mi bardzo przykro. Wyjaśnimy dokładnie okoliczności tej sytuacji - zapewnił komendant stołeczny policji.

Pilnych wyjaśnień od policji zażądało kilka organizacji dziennikarskich. Tomasz Gutry doznał złamania kości twarzoczaszki, w szpitalu usunięto mu kulę i założono płytkę tytanową. Fotoreporter zapowiedział, że będzie domagał się od policji wysokiego odszkodowania. - Będziemy żądali takiej sumy, żeby policja oduczyła się takich działań - stwierdził.

W zeszły poniedziałek po południu policja zatrzymała na kilka godzin Agatę Grzybowską, fotoreporterkę Agencji RATS, podczas demonstracji przed siedzibą Ministerstwa Edukacji i Nauki. Dziennikarce zarzucono naruszenie nietykalności policjanta. - Zostałam zaatakowana przez policjanta, tylko dlatego, że robiąc zdjęcie, błysnęłam mu w twarz fleszem - poinformowała.

Nagranie opublikowane przez OKO.press pokazuje,że Grzybowska mogła kopnąć policjanta. Marcin Lewicki, prezes zarządu Press Club Polska złożył w komendzie policji zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy.

Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się do komendanta stołecznej policji z prośbą o wyjaśnienia w sprawie zatrzymania Agaty Grzybowskiej. Według RPO „budzi to wątpliwości z punktu widzenia przestrzegania wolności słowa”. Z kolei zdaniem rzecznika komendanta głównego policji insp. Mariusza Ciarki „fotoreporterka nie była obiektywna”.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka w oświadczeniu wyraziła oburzenie w związku z zatrzymaniem Agaty Grzybowskiej. Natomiast Polskie Stowarzyszenie Public Relations skrytykowało wypowiedzi w tej sprawie insp. Mariusza Ciarki. - Rzecznik prasowy, jest zobowiązany do przestrzegania zasady prawdomówności - podkreśliło.

Minimum 10 osób zatrzymanych

Uczestnicy sobotniej manifestacji w Warszawie zgromadzili się na Rondzie Dmowskiego około godz. 15. Organizatorzy strajku nie przedstawili żadnej konkretnej trasy przemarszu. W mediach informowano jedynie, że demonstracja związana jest z 102. rocznicą uzyskania praw wyborczych przez kobiety. Nad rondem zawieszono tabliczki z napisem "Rondo Praw Kobiet", przykrywających tabliczki z nazwiskiem Dmowskiego.

Około godz. 16 manifestujący ruszyli w kierunku pl. Konstytucji. Tuż po wejściu na ul. Marszałkowską byli blokowani przez funkcjonariuszy policji i radiowozy, które uniemożliwiały im przejście środkiem jezdni. Protestujący omijali policjantów chodnikiem i dalej szli w spontanicznie obranym kierunku. Z placu Konstytucji część osób przeszła przez bramy budynków mieszkalnych i dotarła pod siedzibę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji przy ul. Batorego, a stamtąd z powrotem w okolice placu Konstytucji.

Druga część protestujących dostała się na plac Zbawiciela, skąd próbowała dotrzeć na plac Unii Lubelskiej. Jak przekazała reporterka PAP, przejście ul. Marszałkowską zostało skutecznie zablokowane przez funkcjonariuszy policji. Protestujący próbowali dostać się na plac drogą okrężną, ale ona również została zablokowana. Funkcjonariuszom udało się powstrzymać przed dalszym marszem znaczną część protestujących na ul. Waryńskiego, którą internauci relacjonujący przebieg manifestacji m.in. na Twitterze nazwali "kotłem na Waryńskiego".

- Funkcjonariusze otaczali kordonem grupki ludzi, którzy byli informowani, że zostanie przeprowadzona czynność legitymowania, po której w każdej chwili mogą opuścić teren. Niestety część osób posłuchała organizatorek protestów i odmawiała podania swoich danych. Takie osoby były zatrzymywane. Zatrzymywaliśmy też osoby w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa - powiedział PAP nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji.

Zatrzymanych zostało co najmniej 10 osób. Dokładna liczba będzie znana po zakończeniu czynności przez funkcjonariuszy, którzy w godzinach wieczornych legitymowali uczestników demonstracji.

Poza hasłami sprzeciwiającymi się zaostrzaniu prawa aborcyjnego i hasłami antyrządowymi, uczestniczki manifestacji skandowały "Przepraszamy za utrudnienia, mamy rząd do obalenia". -trudnienia występowały przede wszystkim w kursowaniu komunikacji miejskiej, której ruch był czasowo wstrzymywany, bądź kierowany drogą okrężną, w związku z protestującymi pojawiającymi się na jezdni lub na torowiskach tramwajowych.

Około godz. 18 protestujący przedostali się z ulicy Marszałkowskiej na Trasę Łazienkowską i na wysokości przystanku autobusowego weszli na wszystkie pasy jezdni, prowadzące w obu kierunkach. Kierowcy trąbili, uczestnicy protestu krzyczeli "chodźcie do nas". Po kilku minutach pojawiła się policja, która usunęła protestujących.

-Pokojowa forma protestu, którą wielokrotnie po manifestacjach Strajku Kobiet podkreślają organizatorki zarezerwowana jest często dla mediów i na ich potrzeby. Poza telewizyjnymi kamerami postawa tych osób wygląda zgoła odmiennie" – napisała na Twitterze stołeczna policja.

Do wpisu załączył film, na którym widać jak Marta Lempart ze Strajku Kobiet krzyczy do policjanta, że łamie prawo nie informując jej o swoich danych osobowych i numerze służbowym. "Taka z was kur… policja, prawa nie stosujecie. Wypi…ć!" – krzyknęła Lempart i splunęła w stronę funkcjonariuszy.

Manifestacje także w innych miastach

Bez poważniejszych incydentów zakończył się w sobotę w Gdańsku protest kobiet przeciw przemocy policji. Organizatorzy solidaryzowali się z Warszawą, gdzie podczas ostatnich demonstracji nieumundurowani policjanci używali wobec protestujących m.in. pałek teleskopowych.

Manifestacja rozpoczęła pod Pomnikiem Jana III Sobieskiego na Targu Drzewnym. Później demonstranci przemaszerowali przed Prokuraturę Okręgową na ul. Wały Jagiellońskie, a następnie przed Komendę Miejską Policji. W trakcie przemówień protestujący podziękowali pomorskiej policji za ochronę manifestacji. Podkreślali bezpieczne działania lokalnych funkcjonariuszy w przeciwieństwie do warszawskiej policji.

We Wrocławiu protest przebiegał pod hasłem "Patriarchat wyp...ć". Manifestujący maszerowali ulicami miasta z dużym czerwonym neonem z hasłem "wyp…ć". Uczestnicy przeszli z pl. Wolności ulicami ścisłego centrum Wrocławia pod Dolnośląski Urząd Wojewódzki. Policja wylegitymowała część uczestników.

W Łodzi uczestnicy protestu zebrali się o godz. 15 na Starym Rynku, skąd - podążając za nawiązującym do 102. rocznicy uzyskania przez Polki praw wyborczych bannerem "Dziewucha Niepodległa" - przeszli w liczącym ponad tysiąc osób marszu pod siedzibę wojewódzkiej komendy policji przy ul. Lutomierskiej. Tam liderki ruchu Łódzkie Dziewuchy Dziewuchom złożyły kwiaty i apelowały do policjantów, by przestrzegali konstytucji; zapewniały też, że nie są ich wrogami. Potem demonstranci wrócili tą samą trasą, kończąc marsz na pl. Wolności ok. godz. 17. Według policji, manifestacja przebiegała bardzo spokojnie - służby nie miały powodów do interwencji.

Spokojnie - zdaniem policji - było także w Krakowie. Jak przekazał PAP rzecznik prasowy małopolskiej policji Sebastian Gleń, funkcjonariusze wylegitymowali kilka osób. W krakowskim proteście wzięło udział około tysiąca osób. Manifestujący przeszli pod hasłem "Mamy prawo! #strajkkobiet Głos to za mało!". Protestujące kobiety przeszły z Rynku Podgórskiego, ulicami Stradomską, Franciszkańską, pod Collegium Novum UJ. "Po 102 latach od wywalczenia praw wyborczych dla kobiet nadal musimy wychodzić na ulice, by domagać się naszych praw. Ta walka trwa" - mówiły organizatorki zgromadzenia. Podkreśliły też: "Nie ugniemy się ani przed pseudo TK, ani przed rządem, ani przed policją realizującą rządowe nakazy".

W Lublinie protest rozpoczął się od krótkiego wiecu na skwerze 100-lecia Praw Wyborczych Polek. "Prawa, które zostały nam raz dane te 102 lata temu nie są na zawsze. Musimy o nie walczyć. Nie ma zgody na łamanie praw człowieka na łamanie praw osób z macicami" – powiedziała jedna z przemawiających kobiet.

Po wiecu demonstranci – około stu osób - ruszyli chodnikiem w kierunku centrum miasta. Trzymali transparenty z napisami „My jesteśmy rewolucją”, "Kobieta myśląca zagrożeniem dla władzy". Marsz zakończył się na Placu Wolności.

Protesty w kraju trwają od 22 października br., gdy Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r. zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. Przepis straci moc wraz z publikacją wyroku, ale ten nie został jak dotąd ogłoszony.

Dołącz do dyskusji: Dziennikarz Halo.Radia zaatakowany przez policję gazem na manifestacji Strajku Kobiet

19 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiekz postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Oglądam TVP
Brakuje OMONU oj brakuje
odpowiedź
User
BiS
Tam jeszcze ktoś poza Wątłm i Gzylem został?
odpowiedź
User
Karl K
wygląda na ustawkę
odpowiedź