SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Zebrała ponad 30 tys. zł na pozwanie Pawlikowskiej. Maja Herman: Ona w swoim przekazie straszy

Ponad 30 tys. zł w nieco ponad dobę zebrano na postępowanie wobec Beaty Pawlikowskiej, która nagrała film o szkodliwości antydepresantów. W rozmowie z Wirtualnemedia.pl inicjatorka akcji Maja Herman przyznaje, że pojawiają się różne pomysły, co dalej: odszkodowanie, prace społeczne. A może rezygnacja z postępowania i, o ile pozwoli na to regulamin Zrzutka.pl, przeznaczenie kwoty na inny cel - np. wsparcie Telefonu Zaufania.

Maja Herman (screen: YouTube/ Rozmowy z psychologiem - Marzena Mawricz) Maja Herman (screen: YouTube/ Rozmowy z psychologiem - Marzena Mawricz)

Beata Pawlikowska postanowiła powrócić do tematu depresji oraz leków. W zamieszczonym w poniedziałek na jej kanale na YouTubie materiale „Depresja. Najnowsze badania naukowe” podróżniczka podważyła farmakoterapię w procesie leczenia depresji, twierdząc, że leki przeciwdepresyjne są substancjami psychoaktywnymi, które powodują zmiany w mózgu. Zdaniem Pawlikowskiej, leki na depresję uzależniają oraz wpływają negatywnie m.in. na masę ciała.

Na materiał ostro zareagowała Maja Herman, psychiatrka i prezeska Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych. Jeszcze tego samego dnia lekarka założyła w portalu Zrzutka.pl zbiórkę na pozew przeciwko Pawlikowskiej. Herman napisała, że podróżniczka „opublikowała film w którym podaje nieprawdziwe informacje, które stanowią niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia setek tysięcy osób chorujących na depresję (…). Czas zacząć karać. W swoim życiu napisałam setki tekstów, w których musiałam tłumaczyć nieprawdziwe informacji takich osób jak Pani Beata. Dość walki tylko słowem pisanym, czas na sąd”. W nieco ponad dobę udało się zebrać na ten cel całą założoną kwotę 30 tys. zł. Lekarka nie wskazała, na podstawie jakich przepisów zamierza wytoczyć proces.

- Jeszcze tego nie powiem. Nie dlatego, że nie wiem, ale prowadzimy w związku z tym konsultacje. Mogę powiedzieć, że to postępowanie z Kodeksu karnego, w imieniu Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych, nie jako osoba cywilna - mówi Herman w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Odszkodowanie czy prace społeczne?

We wtorek Pawlikowska opublikowała oświadczenie. Przeprosiła w nim „osoby, które poczuły się urażone”. „Gdybym wiedziała, że mój film wywoła tak gwałtowną reakcję, nigdy bym go nie opublikowała. Żałuję, że to zrobiłam. Sądziłam, że informacje o nowych badaniach naukowych mogą być ciekawe lub pomocne. Rozumiem, że wiele osób nie życzy sobie, żebym się wypowiadała na ten temat. Szanuję to. Nie zamierzam więcej podejmować tego tematu” - podkreśliła. Zmieniła też ustawienia filmu na „prywatny”.

Jak jednak przyznaje Herman, przeprosiny celebrytki to nie koniec sprawy. Choć decyzja o postępowaniu wobec Pawlikowskiej może jeszcze ulec zmianie. - Myślimy o tym. To nie tak, że uparłyśmy się jak konie z klapkami na oczach i tylko ciągniemy do przodu. Zastanawiamy się, rozmawiamy z różnymi środowiskami. Jesteśmy przedłużeniem oczekiwań społecznych. Nasza bańka prawników, lekarzy, psychologów czy medinfluencerów jest za tym, żeby w to iść. Chcemy ugrać tylko tyle, by ta pani dostała zakaz wypowiadania się na tematy związane ze zdrowiem psychicznym. Padł też pomysł, żeby popracowała w miejscu, w którym są osoby zmagające się z problemami związanymi ze zdrowiem psychicznym, żeby zobaczyła to od drugiej strony – mówi psychiatrka.

Pojawił się również pomysł, aby domagać się od Pawlikowskiej odszkodowania. - Ale na pewno nie milionów, raczej maksymalnie jakieś dziesięć tysięcy złotych, na zasadzie pouczenia. Nie chodzi nam o to, żeby kogokolwiek „doginać” finansowo, mściwość nie jest naszym celem – zaznacza Herman.

Po ludzku wkurzona

Psychiatrka przyznaje, że nie spodziewała się tak szybkiego zebrania kwoty. Zrzutka, która zakończyła się w środę, została zorganizowana jeszcze w poniedziałek wieczorem. - Zaraz po jej filmie, który obejrzałam cały i notowałam na bieżąco. Zresztą w kilkoro specjalistów i specjalistek siedzieliśmy na Teamsach, żeby to na bieżąco analizować. Ona nam zorganizowała wieczór – śmieje się lekarka. - Żebym mogła to zdementować krok po kroku, potrzebuję większych zasobów czasowych. Ale po prostu po ludzku wkurzyłam się i pomyślałam wtedy: dosyć! - dodaje.

O co konkretnie poszło? Pawlikowska w swoim filmie stwierdziła, że nie jest ekspertką, ale „dziennikarką z biegłą znajomością angielskiego” i dostępem do zagranicznych badań naukowych, które po prostu przedstawia. - To brzmi sensownie, dopóki nie zacznie się oglądać i słuchać całej treści filmu. Ważny jest całościowy przekaz – zwraca jednak uwagę Herman. - Chcemy rzetelnej informacji, jeżeli jest powód do obaw. Czyli na przykład leki antydepresyjne mają działania uboczne, bo mają, oczywiście, że tak jest. Ale jest druga strona medalu, jasna strona mocy. One pomagają, leczą. I nam zależy na tym, żeby to pokazać. Pawlikowska w swoim przekazie zaś straszy. Mówi, że przedstawia fakty, ale to nieprawda. To kwestia kontekstu. Ona interpretuje badania, czyli nie przedstawia faktów, idzie krok dalej – dodaje psychiatrka.

Jak zatem dziennikarze powinni opisywać tego typu tematy? - Posłużę się przykładem kolegi, to dietetyk, doktor nauk medycznych Damian Parol. Kiedy publikuje jakąś tezę, nie zaczyna mówić całościowo o dietetyce. A pani Pawlikowska zaczęła mówić o całej psychiatrii, to pierwszy błąd. Nie da się o całej psychiatrii powiedzieć w czterdzieści cztery minuty – podkreśla Herman. - Mówimy o danym wycinku rzeczywistości. Ona poleciała po wszystkich lekach, mieszając oczywiście ich grupy. Parol stawia hipotezę, pokazuje badania, które ją potwierdzają, ale nie poprzestaje na tym. Pokazuje badania, które jego tezie wyjściowej zaprzeczają. Na końcu jako naukowiec może zrobić podsumowanie, że w jego opinii korzyści są bardziej po jednej niż po drugiej stronie. Ale dziennikarz bez wykształcenia w danym zakresie tego nie może zrobić. Dziennikarze powinni unikać podsumowań, zostawiać otwartość, nie zamykać się w twierdzeniach, że „leki niszczą mózg”. To już podsumowanie, interpretacja. Są dowody, które pokazują, że w pewnych obszarach leki mogą powodować takie i takie działania uboczne - to jest fakt. Interpretacją jest dodanie: czyli uszkadzają mózg – tłumaczy Herman.

W piątek ma zostać podjęta decyzja, co wydarzy się dalej. - Pozostaje pytanie, co zrobić z pieniędzmi ze zbiórki. Pomysły mam: oddziały psychiatrii dzieci i młodzieży, Fundacja Twarze Depresji, Telefon Zaufania. Ten ostatni jest mi najbliższy. Z chęcią przelałabym tam całą sumę, ale to kwestia regulaminów, czy mieści się to w celach zrzutki – podkreśla Herman.

Maja Herman jest psychiatrką, psychoterapeutką, hipnoterapeutką i arteterapeutką, założycielką i prezeską Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych. Jest autorką lub współautorką publikacji naukowych, popularnonaukowych, edukatorką. Wykładowczyni, w przeszłości związana z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym.