Sławomir Jastrzębowski: Rozmówca powinien mieć szansę na doszlifowanie tekstu, język mówiony różni się od pisanego
Jestem za utrzymaniem prawa do autoryzacji, ale kiedy rozmówca próbuje wyciąć ważne wątki nie zgadzam się na to - mówi nam Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny Grupy Super Express.
Tłumaczenie marszałka Sikorskiego jest po prostu idiotyczne. Jego żona jest amerykańską dziennikarką, więc doskonale wie, że w Stanach nie ma czegoś takiego, jak autoryzacja. Co więcej, Sikorski nie twierdzi, że nie powiedział spornych słów, bo zapewne są one nagrane. Brak autoryzacji służy mu za listek figowy, ale niczego sobie nim nie zasłoni.
Jestem za utrzymaniem prawa do autoryzacji, choć teoretycznie działa to na moją niekorzyść. Twierdzę, że rozmówca powinien mieć szansę doszlifować tekst, ponieważ język mówiony bardzo różni się od pisanego. Kiedy jednak rozmówca próbuje wyciąć ważne wątki, które padły w czasie oficjalnego wywiadu, po prostu się na to nie zgadzam. Dochodzi do sporów, kłótni, straszenia sądami. Jestem na to przygotowany, bo nagrywamy wszystkie rozmowy. Moi rozmówcy wiedzą, że działam w ten sposób i muszą to zaakceptować. Jeśli ktoś nie chce zgodzić się na moje warunki, może iść do innej redakcji.
Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny „Super Expressu” i portalu SE.pl
Dołącz do dyskusji: Sławomir Jastrzębowski: Rozmówca powinien mieć szansę na doszlifowanie tekstu, język mówiony różni się od pisanego