Radio Łódź nie nadawało prawie przez dwie godziny. "Nie było wcześniej tak długiej przerwy"
- Dziennikarz siedział w wozie satelitarnym przez dwie godziny i prowadził stamtąd program. Koledzy dostarczali mu płyty, żeby na antenie była też muzyka. A serwisant czytał wiadomości z laptopa, z którym biegał co godzinę do samochodu - tak pracę Polskiego Radia Łódź w poniedziałkowe popołudnie 19 grudnia opisała Małgorzata Warzecha, dziennikarka rozgłośni. Stacji przez prawie dwie godziny nie było słychać w województwie, a później nadawała awaryjny program.
Dołącz do dyskusji: Radio Łódź nie nadawało prawie przez dwie godziny. "Nie było wcześniej tak długiej przerwy"
Ale o czym ty piszesz?
Że niby na złość zamknęli radio? Prąd wyłączyli?
Nawet jeśli tak by było jak piszesz - w co nie wierzę, bo to są jednak radiowcy - to prezes powinien wiedzieć co w takiej sytuacji robić.
A skoro przez 2 godziny radio milczało, to znaczy, że z niego d*** nie prezes i się chłop nie nadaje do tej roboty.
Powiedzmy sobie szczerze, radio to nie jest jakiś tam tbs w Pierdziszewie no ale jak się ma za kumpla tego buca z marszałkowa to się potem dziwić, że ślepy kulawego prowadzi.
Ku przestrodze żeby bolało po łapach:
W styczniu zlikwidowano stanowisko dyrektora technicznego.
W tej chwili nie ma w stacji nikogo, kto formalnie odpowiada za tego typu sprawy.
Samo to, że dziennikarze poprowadzili program z wozu, akurat jest godne podziwu. Jedynie podjęcie decyzji w tej sprawie dopiero po dwóch godzinach obnaża absurdalną wręcz niekompetencję dyrekcji (dyletancji :D). Prawdziwym skandalem jest natomiast pozbycie się ludzi odpowiedzialnych za technikę w ramach "oszczędności". Zapewne w myśl zasady: jakoś to będzie, byle jakoś przeczekać do wyborów.
Tylko teraz wyobraźcie sobie jakąś sytuację zagrożenia, klęskę żywiołową etc., gdy ludzie będą szukać informacji w regionalnym radiu. A tu byle awaria prądu rozkłada je na łopatki. Wniosek jest chyba jasny: pod rządami pisiorów ten kraj staje się absolutnie bezbronny.
Jako ciekawostkę napiszę, że wciąż nie działa stream internetowy z Łodzi. Słuchać można natomiast programu z Sieradza, choć oba lecą z jednego serwera. Zakładam, że fizycznie znajduje się on w centrali rozgłośni i wczoraj również doświadczył braku zasilania. A jednak w Sieradzu streaming wstał, gdy tylko to było możliwe. Wystarczy 50 km dystansu od pisowskiego kierownictwa i już wszystko działa. :)