Branża internetowa krytykuje rządowy projekt: pornografię dzieciom powinni blokować wydawcy, a nie telekomy
Organizacje z branży telekomunikacyjnej i internetowej krytykują rządowy projekt ustawy zakładającej, że za blokowanie dzieciom dostępu do pornografii online będą odpowiadać dostawcy internetu. Uważają, że to zadanie wydawców i firm hostingowych. - To tak jakby regulować właścicieli dróg publicznych (kontrola przewożonego towaru), zamiast dostawców towarów i punktów dystrybucji w związku ze sprzedażą alkoholu - komentuje fundacja Digital Poland.
Jesienią ub.r. Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zaprezentowało przygotowany wspólnie z zespołem cyfryzacji w kancelarii premiera projekt ustawy, która ma zapewnić dzieciom bezpieczeństwo w internecie poprzez blokadę stron z nieodpowiednimi treściami, głównie pornograficznymi.
Zgodnie z proponowaną ustawą to operatorzy telekomunikacyjni będą mieli obowiązek darmowego udostępniania zainteresowanym rodzicom narzędzi blokujących dostęp do witryn z pornografią. - Chcemy, żeby te firmy wzięły odpowiedzialność za to, jakie są konsekwencje korzystania z usług, które oferują i zaproponowania każdemu, kto kupuje taką usługę, możliwości włączenia nieodpłatnego systemu, który będzie chronił dzieci przed dostępem do nieodpowiednich treści - podkreślił Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w kancelarii premiera nadzorujący cyfryzację.
Zdaniem organizacji, które przedstawiły stanowiska o projekcie ustawy w ramach konsultacji publicznych, za blokowanie dostępu do treści pornograficznych nie powinni odpowiadać operatorzy.
- Dostawcy usług nie odpowiadają za zamieszczone w Internecie treści i w ramach prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej nie muszą oceniać ich z punktu widzenia moralności czy legalności. Z tego względu w krajach zajmujących się blokowaniem określonych treści w Internecie, podmiotami realizującymi ograniczenia są dostawcy treści oraz dostawcy usług hostingowych, a nie przedsiębiorcy telekomunikacyjni - opisała zrzeszająca operatorów telekomunikacyjnych Polska Izba Komunikacji Elektronicznej. Przywołała obowiązujące od kilku lat przepisy we Francji i Wielkiej Brytanii.
Podobnego zdania jest IAB Polska, do którego należy firmy z branży internetowej. - Projekt ustawy powinien przede wszystkim być adresowany do osób i podmiotów prezentujących pornografię w internecie i nałożyć na nie obowiązek wdrożenia skutecznych mechanizmów weryfikacji wieku (na pewno nie jest nim kliknięcie przez użytkownika w okienko „Mam skończone 18 lat”) - stwierdziła organizacja.
- Nie jest to skomplikowane, wszak skuteczne zabezpieczenia techniczne są już stosowane od wielu lat przez legalnie działających dostawców VoD - zauważyła. Dodała, że od kilku lat, na mocy znowelizowanej ustawy hazardowej, blokowane są w Polsce witryny niezarejestrowanych u nas zagranicznych bukmacherów. - Tym samym na gruncie polskim istnieją rozwiązania techniczne i prawne, które przy stosunkowo prostej modyfikacji mogłyby w sposób właściwy i sprawiedliwy zminimalizować problem dostępu małoletnich do pornografii w sieci - podkreśliła.
>>> Praca.Wirtualnemedia.pl - tysiące ogłoszeń z mediów i marketingu
IAB zwrócił też uwagę, że zgodnie z polskim prawem odpowiedzialność karna (do 3 lat więzienia) grozi za rozpowszechnianie i promowanie pornografii wśród dzieci w wieku do 15 lat. - Projekt ustawy powinien zawierać surowe przepisy odnoszące się do egzekucji tego obowiązku. Jest niezrozumiałym, dlaczego polski ustawodawca nie chciał zaczerpnąć z przykładu takich krajów jak Niemcy i Francja, które oprócz powyżej wspomnianego obowiązku identyfikacji wieku przez podmioty prezentujące treści pornograficzne wprowadziły blokowanie przez dostawców dostępu do internetu stron podmiotów naruszających przepisy o weryfikacji wieku. Blokada taka jest zakładana na wniosek sądu lub właściwego organu - opisano w stanowisku organizacji
Telekomy mają ustalić, co jest pornografią
Organizacjom nie podoba się również to, że w projekcie ustawy nie zdefiniowano treści pornograficznych, tylko pozostawiono operatorom pole do interpretacji. - Zdaniem członków IAB Polska projektodawca uchyla się od odpowiedzialności za wskazanie optymalnej definicji pornografii przy jednoczesnym nakazie blokowania niezdefiniowanych treści i nałożeniu surowych kar finansowych za niewłaściwe w ocenie organu kontrolującego blokowanie. Taki sposób stanowienia prawa budzi nasz stanowczy sprzeciw, jako że jest nieracjonalny, niesprawiedliwy i stanowi całkowite ignorowanie zasady pewności prawa - napisał IAB.
Organizacja podkreśliła, że dostawcy internetowi są firmami telekomunikacyjnymi, „a nie podmiotami biegłymi w dziedzinie pornografii czy psychologii dziecięcej i nie może być im przypisywana kompetencja należąca do wyspecjalizowanego organu/instytucji lub sądu”, ponadto „ocena tego co jest, a co nie jest pornografią jest trudna i często subiektywna”.
Zgodnie z projektem ustawy operatorzy mają też sami wybrać metody techniczne blokowania pornografii, przy czym mogą one być kontrolowane przez ministra ds. informatyzacji. Według PIKE w konsekwencji taki minister „może nakazać dostawcy usług blokowanie wskazanych treści nie za pomocą aplikacji filtrującej z poziomu urządzenia końcowego a za pomocą systemu z poziomu sieci telekomunikacyjnej”.
PIKE zwróciło też uwagę, że działają już narzędzia technologiczne pozwalające blokować nieletnim dostęp do pornografii w internecie. - Wszystkie rodzaje oprogramowania urządzeń końcowych służących do dostępu do Internetu posiadają funkcjonalność blokowania dostępu do treści pornograficznych jako filtr rodzicielski. Podobną funkcjonalność mają wszystkie stosowane w Polsce wyszukiwarki treści w Internecie. Co więcej, NASK w ramach Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej (OSE) wypracował darmowe aplikacje zapewniające filtr rodzicielski, które zostały przez Ministerstwo Edukacji i Nauki wdrożone w szkołach - wyliczono w stanowisku organizacji.
Oceniono, że „wdrożenie przez dostawców usług nowego zestawu systemów blokujących mogłoby prowadzić do kolizji z tymi już działającymi systemami, co mogłoby prowadzić do awarii działania urządzeń końcowych (na tej samej zasadzie jak jednoczesne działalnie dwóch programów antywirusowych)”. Operatorzy musieliby ostrzegać przed tym swoich klientów.
Również fundacja Digital Poland wskazała na funkcjonujące już narzędzie: darmową aplikację mOchrona uruchomioną przez NASK wspólnie z SaffeKiddo. - Wystarczy zatem, że wszyscy będą promować jedno bezpłatne rozwiązanie mOchrona, co zrealizuje cel stawiany w projekcie ustawy - podkreśliła.
Digital Poland przypomniała, że proponowana ustawa jest niezgodna z rekomendacjami ekspertów pracujących przy Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej. - Eksperci wskazywali i nadal wskazują, że najlepszą metodą regulacji treści nieletnich jest regulacja u źródła - dostawców treści dla nieletnich takich jak np. MindGeek. Zespół przy MRiPS wypracował rozwiązania zapewniające prywatność i wygodę dla użytkowników i regulatora - stwierdziła fundacja.
- Obecnie proponowany projekt błędnie koncentruje się na operatorach telekomunikacyjnych - to tak jakby regulować właścicieli dróg publicznych (kontrola przewożonego towaru), zamiast dostawców towarów i punktów dystrybucji w związku ze sprzedażą alkoholu - oceniła.
Co z neutralnością sieci?
Organizacje branżowe uważają też, że zaproponowana ustawa jest niezgodna z polskimi i unijnymi przepisami. IAB wskazał, że w prawodawstwie Unii Europejskiej dotyczącym sektora komunikacji elektronicznej oddzielono regulacje odnoszące się do transmisji oraz te dotyczące treści. Zgodnie z tą zasadą w polskiej Ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną wprowadzono zapis stanowiący, że operator telekomunikacyjny „nie jest obowiązany do sprawdzania przekazywanych, przechowywanych lub udostępnianych przez niego danych”, co jest podstawą tzw. neutralności infrastruktury telekomunikacyjnej.
- Podczas dokonywania czynności mających na celu ograniczenie dostępu do treści o charakterze pornograficznym dostawca usług internetowych byłby zobowiązany poddać stałemu nadzorowi wszystkie przekazywane przez siebie dane i w konsekwencji obowiązek taki miałby charakter ogólny - napisano w stanowisku IAB.
- Należy zatem uznać, że obecne przepisy UE oraz prawa krajowego nie zezwalają Rządowi RP na nałożenie na dostawców usług dostępu do internetu obowiązku blokowania przesyłania treści o jakimkolwiek charakterze, w tym treści pornograficznych - dodano.
W stanowiskach negatywnie oceniono też, że na uruchomienie blokady witryn pornograficznych wyznaczono dostawcom internetowym mało czasu. - Wdrożenie czy zmiana systemu IT u operatora telekomunikacyjnego to minimum 9 miesięcy (nawet zrobienie ikonki w systemach typu CRM). Zalecamy wydłużenie wdrożenia rozwiązań przez dużych operatorów do min. 12 miesięcy od momentu wejścia ustawy w życie - napisała fundacja Digital Poland.
Zastrzeżenia do projektu ustawy zgłosiło także Stowarzyszenie Twoja Sprawa mające na celu ochronę dzieci przed pornografią. - Projekt nie nakłada jakichkolwiek obowiązków na dostawców treści pornograficznych, a są to podmioty, które ponoszą największą odpowiedzialność za obecny stan zagrożenia dzieci w Internecie - zauważyła organizacja.
- Rozumiejąc, że egzekwowanie ewentualnych sankcji na owe podmioty jest utrudnione, należy poszukiwać takich rozwiązań, aby niewykonywanie przez takich dostawców określonych obowiązków spotykało się z reakcją władz, choćby w sposób określony w ustawie o grach hazardowych - dodała.
Stowarzyszenia przyznało, że powszechnie wiadomo, że narzędzia ochrony rodzicielskiej nie są powszechnie stosowane, mimo że część z nich jest bezpłatna, więc nie wiadomo, czy udostępnienie kolejnego przyczyni się do wzrost ich popularności.
Dołącz do dyskusji: Branża internetowa krytykuje rządowy projekt: pornografię dzieciom powinni blokować wydawcy, a nie telekomy