Pracownicy TVP zajmujący budynek TAI ryzykują majątkiem
- Dziennikarze przebywający bezprawnie w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej oczywiście mogą ponieść odpowiedzialność karną za przestępstwa, w efekcie których dojdzie do zniszczenia mienia w postaci sprzętu - mówi Wirtualnemedia.pl karnista adw. Arkadiusz Szymański i dodaje, że w grę wchodzi też odpowiedzialność za naruszenie miru domowego.
Od ogłoszenia 20 grudnia 2023 r. przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza nowych władz TVP, niektórzy dotychczasowi dziennikarze wspierani przez posłów PiS przebywali w siedzibie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej przy placu Powstańców Warszawy.
W związku z tym programy informacyjne TVP są przygotowywane w studiach w centrali przy ul. Woronicza, które mają znaczenie mniejsze możliwości techniczne.
Pracownicy TAI mogą odpowiadać za naruszenie miru domowego i zniszczenia sprzętu
Czy osoby przebywające w budynku Telewizyjnej Agencji Informacyjnej wbrew woli właściciela, czyli TVP, mogą za tę okupację ponieść konsekwencje karne?
- Osoba, przebywająca bezprawnie na terenie obiekty należącego do TVP, która nie zastosuje się do żądania opuszczenia obiektu, sformułowanego przez podmiot do tego uprawniony, może podlegać odpowiedzialności karnej za naruszenie miru domowego - mówi dla Wirtualnemedia.pl karnista adw. Arkadiusz Szymański. - Zgodnie z art. 193 par 1 kodeksu karnego, kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku – wyjaśnia.
CZYTAJ TAKŻE: Ujawniono zarobki Klarenbacha, Rachonia i Wildsteina w Polskim Radiu
Nowoczesne studio TAI to mnóstwo kosztownego sprzętu, za który w tej chwili ponoszą odpowiedzialność okupujący budynek.
- Wszyscy odpowiadamy za mienie, którego zostało nam powierzone, czy to na etapie realizowania pracy, zlecenia, czy też w relacjach koleżeńskich. Dziennikarze przebywający bezprawnie w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej oczywiście mogą ponieść odpowiedzialność karną za przestępstwa, w efekcie których dojdzie do zniszczenia mienia w postaci sprzętu – zaznacza Arkadiusz Szymański.
Przestępstwo zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Jeśli wartość szkody nie przekracza 800 zł., sprawca odpowiada za wykroczenie, zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności lub aresztu.
– Jeśli natomiast sprzęt w tajemniczy zniknie i udowodnimy, że ktoś go sobie najzwyczajniej w świecie przywłaszczy, to taka osoba może być pociągnięta do odpowiedzialności karnej za przywłaszczenie mienia powierzonego, tj. czyn z art. 284 par 2 k.k., zagrożony karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat – informuje Szymański.
TVP może też wytoczyć procesy cywilne
Władze TVP mogą też dochodzić praw na gruncie postępowania cywilnego. - W przypadku wyrządzenia szkody, podstawą odpowiedzialności na gruncie prawa cywilnego będzie art. 415 Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym, kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia. Jest to tzw. odpowiedzialność deliktowa, do której zaistnienia muszą zostać spełnione trzy przesłanki: powstanie szkody, działanie lub zaniechanie sprawcy i związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy nimi. Co istotne, szkoda może przybrać postać nie tylko realnego zniszczenia np. sprzętu, ale także utraconych korzyści (tzw. lucrum cessans) - wyjaśnia Wirtualnemedia.pl radczyni prawna Marika Mercedes Nawrocka z kancelarii LAW SPACE.
- Przykładowo, jeśli TVP zawarłaby umowę na świadczenie usług reklamowych, z których miała osiągnąć konkretny zysk, zaś wskutek działań osób protestujących, realizacja zlecenia okazała się niemożliwa, ten potencjalny zarobek byłby utraconą korzyścią - mówi Marika Mercedes Nawrocka.
Prawniczka zaznacza, że w razie udowodnienia przez TVP, że konkretne osoby odpowiadają za szkody spowodowane akcją protestacyjną, mogą one zostać obciążone nie tylko obowiązkiem naprawienia szkody (zapłaty), ale też poniesieniem kosztów postępowania przed sądem.
CZYTAJ: Nowe władze TVP odzyskały kanał TVP Info na YouTubie. Usunięto wszystkie treści
We wszystkich wymienionych sytuacjach, zarówno na gruncie prawa karnego jak i cywilnego, każdy z pracowników będzie odpowiadał swoim prywatnym majątkiem.
Gigantyczne zarobki szefów TAI TVP
Utracone pieniądze publicznego nadawcy to nie tylko zniszczone mienie i stracone zyski spowodowane zajmowaniem budynku. Poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński wystąpił z wnioskiem o informacje do likwidatora spółki TVP Daniela Gorgosza, to co otrzymał na temat zarobków szefów Telewizyjnej Agencji Informacyjnej TVP zrobiło w sieci spore zamieszanie.
Szef TAI TVP Michał Adamczyk zarobił w 2023 r. 1,5 mln zł (wszystkie kwoty brutto). Na kwotę składa się wynagrodzenie ok. 372 593 zł – z tytułu stosunku pracy jako dyrektora TAI w okresie 25.04.2023 - 31.12.2023 oraz 1 127 664 zł – z tytułu umów cywilnoprawnych w ramach prowadzonej działalności gospodarczej w 2023 r. Jarosław Olechowski, którego Adamczyk zastąpił na stanowisku dyrektora TAI TVP zarobił w 2023 roku 1 424 075 zł (1 016 450 zł - ze stosunku pracy i 407 625 zł - z tytułu umów cywilnoprawnych).
Marcin Tulicki wicedyrektor TAI zarobił w 2023 r. 713 694 zł. Na kwotę tę składają się 417 354 zł - jako zastępca - od 26 maja do końca roku i 296 340 zł z tytułu umów cywilnoprawnych. Samuel Pereira zastępca szefa TAI, od 25 kwietnia do końca 2023 r. zarobił 439 755 zł. Rafał Kwiatkowski kolejny wiceszef otrzymał ok. 377 tys. zł.
Tusk: Czy będą musieli oddać państwu te pieniądze? Raczej tak
- Niektórzy zarabiali CZTERDZIEŚCI RAZY więcej od nauczycieli czy pielęgniarek. A lista hańby jest znacznie dłuższa. Czy pójdą na czele Marszu Milionerów Kaczyńskiego? Raczej nie. Czy będą musieli oddać państwu te pieniądze? Raczej tak – zapowiadał kolejnego dnia.
Niektórzy zarabiali CZTERDZIEŚCI RAZY więcej od nauczycieli czy pielęgniarek. A lista hańby jest znacznie dłuższa. Czy pójdą na czele Marszu Milionerów Kaczyńskiego? Raczej nie. Czy będą musieli oddać państwu te pieniądze? Raczej tak.
— Donald Tusk (@donaldtusk) December 29, 2023
Jak prześwietlić zarobki szefów TAI
Adwokaci Bartłomiej Kochlewski i Magdalena Popielska z Kancelarii SK+ Siekierzyński Kochlewski zaznaczają, że nie zawsze można zastąpić umowę o pracę, umową cywilnoprawną i wyraźnie mówią o tym przepisy Kodeksu pracy.Umowa o pracę musi być zawarta np. wtedy, gdy zadania na rzecz pracodawcy wykonywane są pod jego kierownictwem oraz w wyznaczonych przez niego miejscu i czasie. Należałoby zatem sprawdzić, czy szefowie z TVP byli wolnymi strzelcami i dysponowali pod tym względem dowolnością.
– Jedną z istot stosunku pracy jest podporządkowanie pracownika swojemu pracodawcy – podkreślają prawnicy.
Możliwe, że w rozbijaniu wynagrodzenia na dwie umowy u Michała Adamczyka i kolegów, chodziło o zapłacenie mniejszego podatku dochodowego. - W przypadku łączenia umów o pracę oraz cywilnoprawnej trzeba pamiętać, że świadczenie wykonywane w ramach umowy cywilnoprawnej nie może być tożsame z czynnościami wykonywanymi w ramach umowy o pracę. Pojawia się więc pytanie, czy w chwili zawierania umów istniało racjonalne uzasadnienie dla zawarcia przez TVP z tą samą osobą oprócz umowy o pracę, również umowy cywilnoprawnej. Czy umowy te przewidywały różne obowiązki, w przypadku umowy o pracę – obowiązki pracownicze, zaś w przypadku umowy cywilnoprawnej – świadczenie zleceniobiorcy? – wyjaśniają adwokaci z Kancelarii SK+ Siekierzyński Kochlewski.
CZYTAJ TAKŻE: TVP przez rok zapłaciła 1,5 mln zł Michałowi Adamczykowi. Samuel Pereira zarobił trzy razy mniej
- Przy dokonywaniu takiej oceny i odpowiedzi na takie pytania, zadaniem sądu byłoby stosowanie prawa między innymi w oparciu o zasady doświadczenia życiowego. Gdyby okazało się, że świadczenia z umowy cywilnoprawnej są tożsame z obowiązkami pracowniczymi (wynikającymi z umowy o pracę), a więc, że winny być objęte umową o pracę, zasadna byłaby w szczególności weryfikacja wysokości uiszczonego podatku dochodowego względem faktycznej należności - mówią adwokaci z Kancelarii SK+ Siekierzyński Kochlewski
Bodnar: Uważam, że nie powinno być takich zarobków w mediach publicznych
Internet się zagotował, pan również? - zapytany został w Radiu Zet o sprawę gigantycznych zarobków w TAI TVP minister sprawiedliwości i były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar.
– Ja w ogóle sobie nie wyobrażam, w jaki sposób jakakolwiek osoba w państwie, pracująca w instytucji publicznej, może zarabiać więcej niż prezydent. Jeszcze rozumiem w różnych, szczególnych sytuacjach szefów spółek Skarbu Państwa, bo tu jest najczęściej jakaś walka o wyspecjalizowanych menadżerów i pytanie, czy pójdą do spółki Skarbu Państwa, czy do spółki prywatnej, ale tam rynek decyduje o ich zarobkach. Natomiast w tym przypadku myślę, że to jest absolutnie nieadekwatne – komentował.
CZYTAJ TAKŻE: Gwiazdy starego TVP Info dostawały po kilka tys. zł za odcinek programu. Płacono też komentatorom
Podkreślając naruszenie zasad współżycia społecznego, pytał, za co pieniądze miały się należeć pracownikom TVP. – Czy za to, żeby uprawiać propagandę partyjną w telewizji publicznej? Czy żeby legitymizować cele polityczne, które były do zrobienia w czasie ostatnich lat? To widzieliśmy niestety w mediach publicznych – mówił. Pytany o to, czy jest zbulwersowany, odpowiadał: – Uważam, że nie powinno być takich zarobków w mediach publicznych.
A czy te pieniądze można odzyskać? – Pytanie jest takie – bo oczywiście wchodzimy w zasadę, że umów należy dotrzymywać – jak te umowy zostały zawarte. Są pewne mechanizmy w Kodeksie cywilnym, że jeżeli pewne postanowienia umowne naruszają zasady współżycia społecznego, to można odmówić wykonania umów, ale to jest zawsze znacznie trudniejsze w stosunku do umów, które już zostały zrealizowane - podsumował Bodnar.
Czy umowa cywilnoprawna jest ważna, skoro zmierzała do obejścia prawa? Jest kilka sposobów, które można wziąć pod uwagę, żeby spróbować doprowadzić do zwrotu gigantycznych wynagrodzeń. Szefowie TAI TVP mogli np. pobierać pieniądze dwa razy za to samo.
– Istotna jest odpowiedź na pytanie, czy wynagrodzenia z tytułu umowy o pracę oraz z tytułu z umowy cywilnoprawnej nie były wypłacane za wykonywanie tych samych obowiązków, a więc czy ta zapłata nie była dokonywana dwukrotnie. W takich sytuacjach zasadne byłoby bowiem rozważenie, czy nie doszło do bezpodstawnego wzbogacenia mogącego uzasadniać zwrot świadczenia spełnionego nienależnie - wyjaśniają adwokaci z Kancelarii SK+ Siekierzyński Kochlewski.
CZYTAJ TAKŻE: NIK krytykuje zarobki w TVP: dodatkowe umowy, dyrektor ze zleceniami od swoich zastępców
Umowy cywilnoprawne Michała Adamczyka i kolegów można też zweryfikować pod kątem ustawy kominowej, bo mogło chodzić o jej obejście.
– Stosowanie dwóch rodzajów umów (zarówno umowy o pracę, jak i umowy cywilnoprawnej) równocześnie nie powinno być uzasadnione zamiarem obniżenia kosztów zatrudniania, czy też wynikać z ograniczeń nałożonych na przykład przez tak zwaną ustawę kominową - ustawę, której rolą jest regulowanie wysokości wynagrodzeń organów zarządzających i nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa, tak jak np. TVP. Nasuwa się więc pytanie, jakie były zakresy tych umów, czy były one faktycznie wykonywane i jakie motywy i uzasadnienie dla równoległego zawierania umów o pracę (z niższym wynagrodzeniem) i umów cywilno-prawnych (z wyższym wynagrodzeniem)? Czy takie działanie nie miało na celu obejścia przepisów ww. ustawy? Jeśli tak, to należałoby rozważyć określone w art. 58 par 1 kodeksu cywilnego skutki, a mianowicie zastanowić się, czy taka umowa cywilnoprawna jest ważna, skoro zmierzała do obejścia prawa? - komentują adwokaci Bartłomiej Kochlewski i Magdalena Popielska.
Dołącz do dyskusji: Pracownicy TVP zajmujący budynek TAI ryzykują majątkiem