TVP przesuwa emisję filmu Ewy Stankiewicz o katastrofie smoleńskiej, powodem „zastrzeżenia natury formalno-prawnej”
W środę w TVP1 wbrew planowi nie wyemitowano filmu dokumentalnego Ewy Stankiewicz „Stan zagrożenia” o katastrofie smoleńskiej. - Mam nadzieję że nie będzie ocenzurowany - skomentowała autorka. Nadawca przesunął emisję na 10 kwietnia, tłumaczy, że otrzymała „zastrzeżenia natury formalno-prawnej, stwarzające poważne wątpliwości co do ryzyka użycia w filmie materiałów prawnie chronionych”. - Przegrała wolność słowa - zwyciężyły naciski polityczne - skomentowała Ewa Stankiewicz.
„Stan zagrożenia” miał zostać pokazany w TVP1 w środę o godz. 21:00 w ramach pasma dokumentalnego. Prezes Telewizji Polskiej Jacek Kurski zapowiedział to w „Gościu Wiadomości” 1 stycznia.
Jednak w środę po południu pojawiły się informacje, że emisję filmu odwołano. Ostatecznie o godz. 21 w TVP1 transmitowano mecz piłkarski o Superpuchar Włoch.
- Dochodzą mnie niepokojące informacje że jest próba zablokowania dzisiejszej emisji filmu Stan Zagrożenia w TVP1 i poszukiwania pretekstu pod jakim miałoby nastąpić. Mam nadzieję że nie będzie ocenzurowany - skomentowała Ewa Stankiewicz po godz. 12 na Twitterze.
- To efekt 10 lat gromadzenia materiałów i dziennikarskiego śledztwa na temat śmierci polskiego Prezydenta na terenie Federacji Rosyjskiej, a także próba ujęcia problemu »w pigułce« w sposób zrozumiały dla międzynarodowego widza - zapowiadała film Stankiewicz.
TVP: przyczyną „zastrzeżenia natury formalno-prawnej”
Centrum informacji Telewizji Polskiej w wydanym wieczorem komunikacie wyjaśniło, że do firmy „wpłynęły zastrzeżenia natury formalno-prawnej, stwarzające poważne wątpliwości co do ryzyka użycia w filmie materiałów prawnie chronionych”.
Nadawca poinformował, że po przeprowadzeniu szczegółowych analiz prawnych zdecydowano się przełożyć emisję „Stanu zagrożenia” na 10 kwietnia.
TVP zapewniła, że „gorąco wspiera wszelkie działania zmierzające do wyświetlenia prawdy o katastrofie smoleńskiej”. - Aby móc się do tego jak najlepiej przyczynić, również poprzez emisję filmu ,,Stan zagrożenia”, TVP S.A. zobowiązała producenta filmu do wyjaśnienia wątpliwości i uzyskania zgód niezbędnych do wykorzystania materiałów użytych w filmie, w terminie umożliwiającym jego emisję w dniu 10 kwietnia 2021 r. - opisała.
Podkreśliła, że „jest w tej sprawie pełna najlepszej woli i ubolewa, że z obiektywnych przyczyn prawnych, emisja filmu opóźni się”.
TVP1 już wkrótce. Mój film dokumentalny, do którego materiały gromadziłam przez 10 lat, podsumowujący wiedzę o śmierci polskiego Prezydenta na terenie Rosji, z podaniem źródeł informacji - b. poważnych, zapraszam. Najbliższa środa, 20 stycznia g. 21ta pic.twitter.com/1HifEGMUZ2
— Ewa Stankiewicz - Jørgensen (@ewa_stankiewicz) January 15, 2021
Według danych Nielsen Audience Measurement w grudniu ub.r. średnia widownia minutowa TVP1 wynosiła 698 018 osób, a udział w rynku oglądalności - 10,02 proc. (po wzroście o 4,05 proc. rok do roku). Stacja była liderem pod względem oglądalności.
Stankiewicz: to pretekst i furtka do dalszej blokady
Ewa Stankiewicz w oświadczeniu wydanym w czwartek rano stwierdziła, że decyzja o wycofaniu „Stanu zagrożenia” z emisji została podjęta w ostatniej chwili, skoro film jeszcze w środę po południu był w ramówce.
-Oświadczenie wydano godzinę po czasie planowej emisji filmu. Film jest gotowy od 9 miesięcy, przeszedł analizy prawne, jest obwarowany umowami, został wstawiony w ramówkę i promowany zwiastunem TVP od tygodnia - zauważyła dziennikarka.
- Na krótko przed emisją zaczęto nagle szukać pretekstu do jej wstrzymania. Najpierw miały to być błędy językowe, a następnie prawne. Wyciągnięto korespondencję sprzed 8 miesięcy - z maja ubiegłego roku – próbę interwencji jednego z polityków, który usiłował zablokować - już wtedy- emisję filmu - opisała. - Żadne nowe zarzuty się nie pojawiły - zapewniła.
- Nie godzę się na żadną cenzurę treści filmu. A zarzuty skierowane w opisanych okolicznościach wyglądają na pretekst i otwierają furtkę do dalszej blokady - podkreśliła Stankiewicz.
Zwróciła uwagę, że film był mocno promowany, za to słabo nagłośniono przełożenie jego emisji. - Wiem, że niektórzy całymi rodzinami zasiedli przed telewizorami. Całkowicie ich zignorowano, po wielu dniach zapowiedzi – po prostu – bez słowa wytłumaczenia - wyemitowano mecz. Otrzymałam lawinę wiadomości z wyrażeniem rozgoryczenia, oburzenia i dojmującego smutku z powodu działań TVP. Bardzo mi przykro, że zostaliście Państwo na to narażeni - napisała autorka „Stanu zagrożenia”.
„W Telewizji katastrofę smoleńską można jedynie ‘upamiętniać’”
Ewa Stankiewicz nie zgadza się z deklaracją Telewizji Polskiej, że „gorąco wspiera wszelkie działania zmierzające do wyświetlenia prawdy o katastrofie smoleńskiej”.
- Moim zdaniem to wygląda inaczej. Niewielu zdeterminowanych twórców związanych z Telewizją, stara się wciąż coś zrobić coś na własną rękę. Co do zasady jednak w Telewizji można jedynie „upamiętniać”, rzewnie wspominać i „oddawać cześć”. Wszelkie analityczne i poważne prace śledcze mają „pod górkę”, de facto nie są obecne na antenie - oceniła dziennikarka.
- Nie mówiąc już o inicjatywie ze strony TVP do stworzenia grupy dobrych dziennikarzy śledczych i zlecenia im prac dotyczących największej powojennej tragedii w historii Polski - śmierci polskiego Prezydenta i 95 osób kluczowych dla naszego Państwa na terenie Federacji Rosyjskiej. Dlaczego to wydaje się takie nie do pojęcia? Zresztą Telewizja nie jest tu odosobniona, jeśli chodzi o instytucje i organy Państwa Polskiego – Smoleńsk można tylko wspominać lub realnie amatorsko ośmieszać - zaznaczyła.
- Przegrała wolność słowa - zwyciężyły naciski polityczne - podsumowała Ewa Stankiewicz. - Nie zobaczycie Państwo filmu Stan Zagrożenia. Tak jak od 5 lat nie widzicie Raportu Podkomisji podstawowego narzędzia do naprawy bezpieczeństwa Państwa, ani zarzutów Prokuratury. Tutaj sojusze są zdumiewające - skomentowała.
Przegrała wolność słowa – zwyciężyły naciski polityczne i brak woli. Otrzymałam lawinę wiadomości z wyrażeniem rozgoryczenia, oburzenia i dojmującego smutku z powodu działań TVP. Bardzo mi przykro, że zostaliście Państwo na to narażeni.https://t.co/kihLNyW2U2
— Ewa Stankiewicz - Jørgensen (@ewa_stankiewicz) January 21, 2021
TVP z zyskiem dzięki rekompensacie abonamentowej
W ub.r. Telewizja Polska osiągnęła wzrost przychodów o 16,7 proc. do 2,56 mld zł oraz 89 mln zł zysku netto. Na koniec roku nadawca miał 2 790 etatowych pracowników zarabiających średnio 9 572 zł. Wynagrodzenie zarządu wyniosło 2,18 mln zł, prawie trzy razy więcej niż rok wcześniej - na nagrody dla pracowników zostanie przeznaczone 18 mln zł.
W drugiej połowie kwietnia zgodnie z nowelizacją ustawy abonamentowej, która weszła w życie w marcu, minister finansów przekazał Telewizji Polskiej i Polskiemu Radiu obligacje skarbowe o wartości 1,95 mld zł. 5 maja zostały one zasymilowane z inną serią obligacji, tak żeby minister finansów mógł je wykupić. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zdecydowała, że w ramach tegorocznej rekompensaty TVP dostała 1,71 mld zł, Polskie Radio - 119,2 mln zł, a regionalne ośrodki radiowe - 119,3 mln zł.
Głównie dzięki tej rekompensacie w pierwszej połowie 2021 roku Telewizja Polska zanotowała 936,5 mln zł zysku netto. Przychody spółki wyniosły 2,27 mld zł, z czego 1,8 mld zł pochodziło z abonamentu i rekompensaty abonamentowej, natomiast wpływy z reklamy spadły rok do roku o 21 proc.
W rządowym projekcie ustawy budżetowej na 2021 roku zapisano kolejną rekompensatę w wysokości do 1,95 mld zł dla TVP i Polskiego Radia. Krótko przed Bożym Narodzeniem ustawa została przyjęta przez Sejm, odrzucono poprawkę opozycji proponującą, żeby kwotę rekompensaty przekazać na służbę zdrowia.
Dołącz do dyskusji: TVP przesuwa emisję filmu Ewy Stankiewicz o katastrofie smoleńskiej, powodem „zastrzeżenia natury formalno-prawnej”