Była dziennikarka TVP wygrała w sądzie z PiS. "Czekałam na to prawie pięć lat"
Justyna Śliwowska-Mróz, była dziennikarka TVP, wygrała w Sądzie Najwyższym z partią Jarosława Kaczyńskiego. Oskarżyła PiS o wykorzystanie jej wizerunku w spocie wyborczym bez jej zgody. Mimo wyroku rządzący nadal nie publikują przeprosin na swojej stronie internetowej. Dziennikarka nie wyklucza więc, że złoży skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. - Jestem gotowa, żeby walczyć do końca - mówi nam Justyna Śliwowska-Mróz.
Chodzi o sprawę sprzed niemal pięciu lat. W październiku 2018 r. - tuż przed wyborami samorządowymi - Prawo i Sprawiedliwość opublikowało spot wyborczy, w którym wykorzystało wizerunek ówczesnej dziennikarki TVP Justyny Śliwowskiej-Mróz bez jej zgody. Wideo było szczególnie negatywnie oceniane za względu na swój antyuchodźczy charakter. PiS przestrzegało w spocie, że jeśli wybory wygra PO, to do Polski przybędzie wielu migrantów. W jednej z migawek widać było zamieszki uliczne, a w tle spiker mówił, że "samorządowcy Platformy Obywatelskiej szykują się do przyjęcia uchodźców". W kolejnym ujęciu pokazano fragment programu informacyjnego TVP Info, w którym prowadząca go Justyna Śliwowska-Mróz mówi: "Wbrew decyzji polskiego rządu Grzegorz Schetyna zapowiedział przyjmowanie uchodźców".
Dziennikarka poszła do sądu, bo jej zdaniem PiS bezprawnie wykorzystało do swoich celów jej wizerunek. "Nie jestem i nigdy nie byłam członkiem żadnej partii politycznej. Nigdy publicznie nie deklarowałam poparcia dla żadnej partii politycznej czy jakiegokolwiek polityka. Nigdy nie wyrażałam żadnej zgody na wykorzystywanie mojego wizerunku w materiałach prasowych jakiegokolwiek ugrupowania" - napisała w mediach społecznościowych. Dodała, że oczekuje szybkiego usunięcia jej wizerunku i przeprosin.
PiS zapłaciło, ale nie przeprosiło
W lutym 2019 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zakazał (na rok) publikacji spotu wyborczego z wizerunkiem dziennikarki. Dotyczył fragmentu, w którym pojawiła się przez kilka sekund Justyna Śliwowska-Mróz. Sąd uznał, że "w powszechnym odbiorze spot może utrwalić przekonanie, że dziennikarka publicznie identyfikuje się z treściami w nim przedstawionymi oraz popiera kandydatów zgłoszonych przez partię polityczną".
Natomiast we wrześniu 2019 r. ten sam sąd uznał rację Justyny Śliwowskiej-Mróz w sporze przeciwko PiS. Nakazał partii zamieszczenie oświadczenia, w którym przyzna, że bezprawnie wykorzystała wizerunek dziennikarki w spocie wyborczym. Sąd zasądził także 10 tys. zł na rzecz fundacji, którą wskazała Śliwowska-Mróz.
PiS nie zgodził się z tym wyrokiem. W grudniu 2020 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację partii Jarosława Kaczyńskiego, podkreślając, że PiS nie miało prawa do rozpowszechniania wizerunku dziennikarki bez jej zgody. Partia miała zamieścić oświadczenie z wyjaśnieniem, że bezprawnie wykorzystała wizerunek dziennikarki. Przeprosiny miały być prezentowane na stronie głównej PiS przez 30 dni od daty publikacji. Dodatkowo partia miała przekazać 10 tys. zł na rzecz Fundacji Św. Franciszka "Pomóż zwierzętom, naszym małym braciom".
- Wyroki sądów pierwszej i drugiej instancji były korzystne dla naszej klientki. Ale to nie zakończyło sprawy. PiS domagało się wstrzymania wykonania wyroku na czas rozpatrywania skargi kasacyjnej. Sąd apelacyjny zgodził się na to wyłącznie w kwestii publikacji przeprosin. Natomiast nakazał od razu wpłacić 10 tys. zł na cel społeczny - mówi nam adw. Hanna Marcinkiewicz-Grzesiak z kancelarii SKP, w której pracuje adw. Maciej Ślusarek reprezentujący dziennikarkę. PiS przelało wyznaczoną kwotę.
Będzie skarga do Trybunału w Strasburgu
25 maja Sąd Najwyższy oddalił skargę Prawa i Sprawiedliwości. Znów zapadł korzystny dla Justyny Śliwowskiej-Mróz wyrok. - Decyzja Sądu Najwyższego oznacza, że PiS musi natychmiast wykonać zapisy wyroku, czyli opublikować przeprosiny na stronie internetowej partii - wyjaśnia adw. Hanna Marcinkiewicz-Grzesiak. Minęły już niemal dwa miesiące, a na stronie PiS nadal nie widnieją przeprosiny. Co dalej? - Wystąpimy z wnioskiem o wszczęcie egzekucji, a jak to nie pomoże, złożymy skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu - zapowiada prawniczka.
A co jeśli Trybunał również ogłosi korzystny dla dziennikarki wyrok, a PiS znów nie opublikuje przeprosin? - To już nie mamy dalszych kroków prawnych, bo wszystkie możliwości odwoływania się i egzekwowania tego wyroku w Polsce zostały wykorzystane. Sąd może jeszcze nakładać na partię karę grzywny za brak wykonania orzeczenia - przyznaje adw. Hanna Marcinkiewicz-Grzesiak.
Z takim obrotem sprawy liczy się także Justyna Śliwowska-Mróz. - Jestem gotowa, żeby walczyć do końca. Bardzo chciałabym wierzyć, że przeprosiny w końcu zostaną umieszczone na stronie pis.org.pl, choć powoli tracę nadzieję. Od prawie pięciu lat wchodzę tam kilka razy dziennie, by sprawdzić, czy może jednak je opublikowali. Może komuś się wydaje, że to są tylko przeprosiny, ale dla mnie mają one znacznie większą wartość niż pieniądze, która partia musiała wpłacić na fundację - mówi nam była dziennikarka TVP Info.
"To było pięć lat stresów i nerwów"
Jak dodaje, chciała załatwić tę sprawę polubownie. - Rozumiem, że przepraszając, przyznajemy się do błędu, więc dla PiS to może być trudne. Wiele razy próbowałam się kontaktować z rzecznikiem partii i ówczesnym komitetem wyborczym, jeszcze zanim wkroczyłam na drogę sądową, ale nie było odzewu - opowiada Justyna Śliwowska-Mróz.
Dziennikarka bardzo się cieszy z wyroku Sądu Najwyższego. - Czekałam na to prawie pięć lat. To było pięć lat stresów i nerwów, bo przedstawiciele PiS co chwilę dostarczali nam nowych informacji i zmieniali linię obrony. Wyrok Sądu Najwyższego daje mi nadzieję, że już nigdy w przyszłości żadnej partii politycznej nie przyjdzie do głowy, aby wykorzystywać wizerunek dziennikarzy i niszczyć tym samym zaufanie do pracujących w mediach ludzi. Ja na swoją niezależność dziennikarską, zanim pojawił się spot PiS-u, pracowałam 12 lat. Dla znajomego niemieckiego korespondenta, który pracuje w Warszawie, było niepojęte, że partia polityczna może użyć wizerunku dziennikarza bez jego zgody - przyznaje Śliwowska-Mróz.
Dziennikarka przyznaje, że liczy się z tym, że PiS nadal może nie publikować przeprosin: - Na to nie mam wpływu, ale przynajmniej mam poczucie, że wyczerpałam wszelkie kroki prawne, żeby oczyścić swoje dobre imię i dokończyć tę sprawę.
Tuż po wyroku pismo z TVP o nieprzedłużeniu umowy
Gdy jesienią 2018 r. PiS opublikował swój spot wyborczy, Justyna Śliwowska-Mróz nie pracowała już na antenie TVP Info. Była wtedy zatrudniona w TVP Polonia. Dziś przyznaje, że ta sprawa zaszkodziła jej zawodowo. - Kilka miesięcy po tym, gdy PiS wypuścił spot, zaszłam w ciążę. Z tego powodu poszłam na zwolnienie lekarskie. We wrześniu 2019 r. zapadł pierwszy korzystny dla mnie wyrok. Kilka dni później dostałam pismo z Telewizji Polskiej, że umowa ze mną nie zostanie przedłużona. Ciężko mi uwierzyć, że to przypadek. Co prawda już wcześniej zdecydowałam, że tam nie wrócę, bo nie chciałam pracować w takiej telewizji, jaką stała się TVP - przyznaje. - Dziś wiem, że gdybym nie zareagowała na bezprawne użycie mojego wizerunku w spocie PiS, to mogłabym zapomnieć o powrocie do zawodu dziennikarza, bo żaden pracodawca nie chciałby ze mną współpracować.
Obecnie Justyna Śliwowska-Mróz nie pracuje w mediach. - Wychowuję dwójkę dzieci. Założyłam też firmę. Prowadzę szkolenia m.in. o tym, jak pracować na swój wizerunek i jak go bronić - dodaje była dziennikarka TVP.
Justyna Śliwowska rozpoczęła karierę zawodową w TVP jako reporterka i prowadząca program informacyjny "Obiektyw" w białostockim oddziale Telewizji Polskiej. W 2015 r. przeszła do TVP Info, gdzie prowadziła krótkie serwisy informacyjne, m.in. w paśmie porannym, a także dłuższe wieczorne programy informacyjne. We wrześniu 2017 r. dołączyła do grona prowadzących "Dzień dobry Polsko" w TVP1, który kilka miesięcy później zniknął z anteny. Przed odejściem z Telewizji Polskiej Justyna Śliwowska prowadziła na antenie TVP Polonia program "Halo Polonia".
Jej mężem jest Radosław Mróz, dziennikarz TVN24.
Dołącz do dyskusji: Była dziennikarka TVP wygrała w sądzie z PiS. "Czekałam na to prawie pięć lat"