SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Komorowski i Wałęsa promujący Cinkciarz.pl: słuszny ruch czy strzelanie z armaty do muchy?

Jesteśmy przekonani, że warto mieć po swojej stronie ludzi, którzy są rozpoznawalni i kojarzeni z Polską - tak wiceprezes Cinkciarz.pl Piotr Kiciński tłumaczy udział byłych prezydentów Polski w poniedziałkowej konferencji firmy. Zdaniem ekspertów od marketingu sportowego zaproszenie do współpracy byłych prezydentów RP i wykorzystanie ich wizerunku to przejaw myślenia o sukcesie Polski i Polaków, jednak bezpośredni miks biznesu i polityki jest zbyt odważny z punktu widzenia polskiego odbiorcy.

W konferencji prasowej, na której w Chicago przedstawiciele Cinkciarz.pl ogłosili współpracę z Chicago Bulls pojawili się byli prezydenci Polski: Lech Wałęsa i Bronisław Komorowski.

Piotr Kiciński, wiceprezes firmy, w rozmowie z Wirtualnemedia.pl zdradza, że do udziału w tym wydarzeniu zaproszono wszystkich czterech prezydentów RP, także Andrzeja Dudę i Aleksandra Kwaśniewskiego - wszyscy odpisali i podziękowali za przesłane zaproszenia, Aleksander Kwaśniewski miał już jednak zaplanowany inny wyjazd zagraniczny. - Umowa, którą ogłosiliśmy to pierwsze takie partnerstwo w historii Polski i Europy. Do udziału w nim zaprosiliśmy znane i cenione osobistości. W ten sposób chcieliśmy podkreślić rangę tego wydarzenia. Jesteśmy przekonani, że warto mieć po swojej stronie ludzi, którzy są rozpoznawalni i kojarzeni z Polską. Trudno wyobrazić sobie lepszych reprezentantów narodu niż Prezydentów. Jeżeli ktoś może wypowiadać się w imieniu Polaków to z pewnością są to właśnie oni - tłumaczy Kiciński.

Nie zdradza jednak, czy do dalszych działań promocyjnych zostanie wykorzystany wizerunek Lecha Wałęsy i Bronisława Komorowskiego. Nie ujawnia też szczegółów kolejnych działań marketingowych ani czy sponsoring Chicago Bulls zostanie wykorzystany w akcjach marketingowych na polskim rynku.

Firma zdecydowała się na współpracę z klubem z wielu powodów, m.in. dlatego że Chicago Bulls jest symbolem sukcesu i sportowego ducha walki. - Dzielimy te same wartości. To wytrwałość, pracowitość, odpowiedzialność. Poza tym Chicago Bulls to kultowa marka sportowa. Ma ponad 93 miliony fanów na całym świecie, którzy wiernie śledzą mecze na żywo - mówi Piotr Kiciński. Dodaje, że Cinkciarz.pl na międzynarodowe rynki wprowadza markę Conotoxia, a pierwsze akcje promujące brand rozpoczynają się właśnie w Stanach Zjednoczonych. - Chicago to miasto, które jest jej największym skupiskiem Polonii. M.in. właśnie z tego powodu Cinkciarz.pl ogłosił niedawno otwarcie pierwszego biura reprezentacyjnego w Ameryce Północnej przy 401 North Michigan Avenue w Chicago - mówi wiceprezes Cinkciarz.pl.

Kiciński podkreśla, że Cinkciarz.pl obecnie rozszerza swój przekaz i wychodzi poza sektor klientów posługujących się językiem polskim. Firma chce, aby z serwisu korzystali rodowici Amerykanie, Anglicy, Norwegowie i obywatele krajów na całym świecie. - Kampania marketingowa Conotoxii, realizowana samodzielnie przez Cinkciarz.pl rozpocznie się w krajach, w których nie obowiązuje wspólna, europejska waluta, a jednocześnie rynek bankowości elektronicznej jest najbardziej rozwinięty. Pierwsze akcje promocyjne rozpoczną się w USA, a następnie w Wielkiej Brytanii i krajach skandynawskich.

Eksperci od marketingu sportowego pochwalają zaproszenie do udziału w konferencji Cinkciarz.pl byłych polskich prezydentów. Dla Jana Mosiejczuka, business challengera w Carat Polska, to dobry ruch - wizerunkowy, społecznościowy, reklamowy i rokujący dobrze biznesowo dla firmy Cinkciarz.pl, jak i klubu Chicago Bulls. - Używanie do promocji środków i narzędzi w postaci działań public relations, eventów, konferencji prasowych  - jest wręcz wymagane. Stąd też konferencja i potem pokaz gwiazd, wszystkich gwiazd klubu, również tych nowych to doskonały zabieg. Zaproszenie do współpracy byłych prezydentów RP i wykorzystanie ich wizerunku to także przejaw myślenia o sukcesie Polski i Polaków, niezłomności połączonej z sukcesem, skali dawnych o obecnych działań polskiej przedsiębiorczości, ducha walki, ambicji i możliwości ich późniejszej realizacji. Zestawienie tych cech z możliwościami, jakie dają globalne media i ekspozycja komunikatów marki, liczebności społeczności polonijnej w USA i Chicago, ekspansji polskich marek za granicą bardzo dobrze rokują dla takiej kampanii - argumentuje Jan Mosiejczuk.

W jego opinii silne wyróżnialne osobowości, wielka marka klubu, ambitne cele i wyzwania klubu jak i marki Cinkciarz.pl dobrze do siebie pasują. - Z pewnością byłych prezydentów można uznać za znane postaci i co  najważniejsze, te postacie znane są z tej dobrej strony dla Polski, więc efekt przeniesienia na markę polskiej firmy też działać powinno korzystnie. Czy można było wykorzystać sportowców – z pewnością tak, ale w tym przypadku siła nazwisk sportowców mogłaby rywalizować lub też przyćmić siłę zawodników Chicago Bulls - niepotrzebnie - stwierdza Mosiejczuk w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Jego zdaniem Cinkciarz.pl poprzez współpracę z Chicago Bulls zwiększa zasięg oddziaływania poza Polską – wchodzi na arenę amerykańskich największych mediów i światowych koncernów jako pierwszy polski i europejski sponsor takiego klubu i wydarzeń. Ponadto, dociera do dużej liczby Polaków w USA. Daje też dowód obecności polskiej marki na arenie międzynarodowej, która jest domeną forexu i bankowości elektronicznej. To także ważny zabieg biznesowy z punktu widzenia dystrybucji produktu i usług.

Także dla Grzegorza Kity, CEO Sport Management Polska, działania Cinkciarz.pl to spektakularny ruch wizerunkowy, który skupił uwagę i przyniósł dodatkowy rozgłos. - Konsumentów to na pewno zaskoczyło. Każdy ma świadomość, że pozyskanie na takie wydarzenie dwóch prezydentów musiało wymagać wielu zabiegów i było skomplikowane. Świadczy to zatem o inwencji i skuteczności firmy - twierdzi Grzegorz Kita. I dodaje: - Ponadto w powiązaniu z pozostałymi działaniami komunikacyjnymi doprowadził do wytworzenia pewnego rodzaju synergii promocyjnej. Podniósł tez wiarygodność firmy.

Na nasze pytanie, czy nie lepiej byłoby jednak zaprosić na to wydarzenie celebrytów czy innych sportowców, Grzegorz Kita odpowiada, że teoretycznie byłoby lepiej, ale w praktyce nie wywołałoby to takiego zainteresowania jak w przypadku byłych prezydentów. - W tym przypadku dzięki zaskoczeniu oraz rodzajowi gości, jakimi są prezydenci kraju i obecności aż dwóch uzyskano naprawdę spektakularny efekt. Poza tym w kwestii ewentualnych problemów wizerunkowych problem mogą mieć sami prezydenci a nie angażująca ich marka - zwraca uwagę Kita.

Według niego Cinkciarz.pl dzięki współpracy z Chicago Bulls w ujęciu krótkoterminowym zyskuje od razu rozgłos czyli zwiększoną ekspozycję marki i znaczący skok świadomości wśród konsumentów. Natomiast w ujęciu strategicznym otrzymuje przede wszystkim korzyści wizerunkowe i wiarygodność. - Marka korzysta z globalnego wizerunku, renomy, rozpoznawalności i pozycji klubu. Mamy do czynienia z klasycznym w marketingu sportowym efektem aureoli. Popularność, wizerunek drużyny przechodzi na firmę. Taki alians radykalnie podnosi wiarygodność Cinkciarz.pl. A na końcu wreszcie otrzymują jeszcze ekspozycyjną przestrzeń reklamowo-promocyjną - uzasadnia Grzegorz Kita.

Z dużym zaciekawieniem oglądał poniedziałkową konferencję Cinkciarz.pl Sebastian Stępak, dyrektor zarządzający agencji MSL Warsaw. Ma jednak mieszane uczucia co do efektu, jakie tymi działaniami może osiągnąć ten kantor internetowy. - Na pierwszym planie było widać gotówkę - bardzo dużą ilość pieniędzy dystrybuowaną w każdą możliwą stronę. To silny znak dla rynku i znacząca zmiana sytuacji - to polska firma sponsoruje legendarny, amerykański zespół koszykówki. Ale tutaj kończą się superlatywy. Duży biznes to także większe wyczucie i konwenanse, które nie zostały zachowane – wręcz przeciwnie – wydarzenie emanowało przaśnością i miejscami ordynarną demonstracją możliwości pieniądza – twierdzi Stępak. Dodaje, że po fundusze pochyliły się nie tylko władze klubu Chicago Bulls – co absolutnie zrozumiałe - ale również dwóch byłych prezydentów, którzy dosyć nieporadnie próbowali tłumaczyć swoją obecność w Chicago. - Ponadto, tak bezpośredni mix biznesu i polityki jest zbyt odważny z punktu widzenia polskiego odbiorcy. W USA wsparcie autorytetów na tym poziomie jest wręcz pożądane, ale można było trochę inaczej zbudować przekaz emitowany w ojczyźnie marki - uważa Sebastian Stępak.

W jego opinii sponsoring Chicago Bulls w przypadku próby dotarcia do amerykańskiej Polonii jest niczym strzelanie do muchy za pomocą eskadry myśliwców F–16. - Rozumiem, że taki jest pomysł biznesowy – bo nie wyobrażam sobie, aby Amerykanie mieli nagle masowo zacząć korzystać z portalu, którego nazwy nie potrafią wymówić. Niemniej jednak, jako absolutny fan “Bullsów” będę zawsze cieszył się widząc polskie akcenty w amerykańskiej lidze koszykówki, bez względu na ich jakość. Pomysł sam w sobie jest naprawdę dobry i ma duży potencjał komunikacyjny. Mam nieodparte wrażenie, że informacje o sponsoringu lokalnego sportu często wpadają w czarną dziurę percepcji zmęczonej ciągłą huśtawką sukcesów i rozczarowań. Drużyna z Chicago nie święci ostatnio największych sukcesów w historii, ale sam fakt wyjścia z działaniami poza granice administracyjne Polski to już ciekawy pretekst do dyskusji na temat przyszłości sponsoringu - dodaje dyrektor zarządzający MSL Warsaw.

Zwraca przy tym uwagę, że popełniono kilka błędów, takich jak: niska frekwencja na samej konferencji prasowej czyli morze pustych krzeseł widoczne w niezaplanowanych ujęciach, czy słaba jakość tłumaczenia. - Dopełnieniem były zdjęcia dwóch prezydentów w otoczeniu cheerleaderek, z nieśmiertelną pianką Cinkciarz.pl, które już brawurowo przedostały się do elity polskich memów - a miały być ikoną tej współpracy. Dyskusyjną kwestią jest również wykupienie kilku minut czasu reklamowego w prime time na antenie TVN. Wydarzenie miało organiczną szansę przebicia się do największych serwisów informacyjnych - natomiast zostało, zresztą słusznie - potraktowane jako przekaz reklamowy - z którego emisją redakcje telewizyjne mają problem - ocenia Sebastian Stępak.

Dołącz do dyskusji: Komorowski i Wałęsa promujący Cinkciarz.pl: słuszny ruch czy strzelanie z armaty do muchy?

25 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl
User
Pan Adam
Zacytuję Ziemkiewicza: "lepszy prawdziwy cham niż podrabiany hrabia".
0 0
odpowiedź
User
Sebastian Felkner
Dla cinkciarza to korzystne, ale dla powagi urzędu tragiczne...
0 0
odpowiedź
User
Stefan Ławski
Dla mnie to jest totalna marketiungowa wiocha. Samo slowo "Cinkciarz" niesie w sobie taki ładunek polskiego cwaniactwa i dziadostwa, że aż strach bierze, oczywiście - ktoś powie, że cudzoziemeic i tak nie rozumie co to słowo znaczy, mało tego, jest to słowo z rejestru w "Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w czcinie" dla zagranicy nie do wymówienia no po prostu polskie tatalajstwo- Cinkciarz. pl, aha, i jeszcze jedno kariera słowa cinkciarz w okresie poprzełomowym jest dowodem na triumf PRL- u.... A może to i dobrze ... ! Bohater "Jak rozpętałem II wojnę swiatową" mógłby SS- manowi , ktorego gral Emil Karewicz na pytanie o zawód odpowiedzieć CINKCIARZ , nie do wymówienia. :-) :-)
0 0
odpowiedź