Rządowa „komunikacja przez brak komunikacji” ws. sytuacji na granicy
Zdaniem szefa agencji First PR Piotra Czarnowskiego, rząd nie zdał egzaminu, jeśli chodzi o komunikację w obliczu kryzysu na granicy z Białorusią. - Jedyna prawdziwa i skuteczna w tym przypadku komunikacja polegałaby na udzieleniu dostępu do granicy mediom - podkreśla ekspert. - Nasz rząd być może liczy na to, że problem uda się przeczekać - mówi szefowa „Faktu” Katarzyna Kozłowska.
Na granicy polsko-białoruskiej trwa kryzys humanitarny. Z Białorusi próbują się przedostać do Polski i dalej do państw Unii Europejskiej setki osób z Syrii, Iraku, Kongo i innych państw. W pasie pogranicza trwa stan wyjątkowy, stąd dziennikarze nie mogą praktycznie relacjonować sytuacji na miejscu.
Sytuacja w ostatnich dniach jest coraz bardziej napięta, w poniedziałek kilkaset osób chciało przekroczyć granicę, co rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn nazwał „największą do tej pory próbą masowego siłowego wejścia na teren Polski”.
W grupie, którą Białorusini uformowali, przeważają młodzi mężczyźni. Rozpoczęła się właśnie największa do tej pory próba masowego siłowego wejścia na teren Polski. https://t.co/K9mqSEvvJc
— Stanisław Żaryn (@StZaryn) November 8, 2021
Tego samego dnia rząd wydał oświadczenie ws. kryzysu na granicy, nazywając sytuację konsekwencją „obranej przez Łukaszenkę formy zemsty na Polsce, Litwie i Łotwie”. Czy komunikacja polskiego rządu w tej sprawie jest skuteczna?
Czarnowski: Wersje polityków, niezależnie od kraju i opcji, bywają dalekie od prawdy
Piotr Czarnowski, założyciel i prezes agencji First PR, jeden z inicjatorów Polskiego Stowarzyszenia Public Relations i jego były wiceprezes, działania rządu ocenia bardzo źle. - Komunikacja przez brak komunikacji, przez ewidentne cenzurowanie dostępu nie jest żadną komunikacją. Ona może funkcjonować na krótką metę, jako mydlenie oczu, ale na pewno nie w dłuższym okresie. Jesteśmy przyzwyczajeni, że wersje polityków, niezależnie od kraju i opcji, bywają dalekie od prawdy. Jedyna prawdziwa i skuteczna w tym przypadku komunikacja polegałaby na udzieleniu dostępu do granicy mediom - podkreśla ekspert.
- Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Straż Graniczna, Obrona Terytorialna, policja czy wojsko mogą komunikować, ale dla wiarygodności i weryfikacji informacji potrzebny zwyczajnie jest dostęp mediów. A tego nie ma - dodaje Czarnowski. - Paradoksalne jest, że media rządowe opierają przekaz na nieudolnych filmikach, kręconych przez Straż Graniczną i, co kuriozalne, na materiałach z Białorusi - podkreśla.
Kozłowska: Staje się jasne, że tej walki samotnie nie wygramy
- Dziś trudno jeszcze o jednoznaczną ocenę - mówi Katarzyna Kozłowska, redaktorka naczelna „Faktu”. - Siódmego października, podczas konferencji w Białymstoku, wicepremier Jarosław Kaczyński mówił, że nie sposób określić, jak długo potrwa kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Dodał jednak, że: „Jest w tej chwili już pewne zniechęcenie wśród tych, którzy chcą się do tej bogatszej (...) od Polski części Europy przedostać”. Dla mnie był to sygnał, że nasz rząd być może liczy na to, że problem uda się przeczekać. Być może chciał, by najpierw rozkładaniem drutu wzdłuż granicy (od drugiej połowy sierpnia), a później ogłoszeniem planu budowy trwałej konstrukcji, zniechęcić naszych sąsiadów do kierowania w stronę Polski strumieni migrantów - zaznacza Kozłowska.
Jak jednak dodaje, „miesiąc później mamy największą od sierpnia eskalację przy granicy”. - Mieszkańcy Podlasia i Lubelszczyzny trwają w napięciu, drobni samorządowcy i pracownicy szpitali prowadzą na własną rękę pomoc humanitarną na szeroką skalę, a strażnicy graniczni są wykończeni koniecznością podejmowania działań, które wielokrotnie godzą w ich poczucie człowieczeństwa - uważa.
- Nawet jeśli w początkowej fazie był sens walki w pojedynkę z tak trudnym przeciwnikiem, jakim jest reżim Łukaszenki, to teraz staje się jasne, że tej walki samotnie nie wygramy - podkreśla Kozłowska. I zapowiada, że jej ocena działań rządu będzie niska, „jeśli kosztami radzenia sobie z tym kryzysem będzie obciążał tylko polskiego obywatela, polskiego strażnika itd”. - Jeśli natomiast rządowi uda się aktywować naszych sojuszników, czyli ściągnąć wsparcie, które odciąży polskie służby oraz namówić kraje UE, by złożyły się na fundusz humanitarny, z którego pokryjemy koszty świadczenia pomocy migrantom i odesłania ich do bezpiecznych destynacji, to uznam jego działania za skuteczne. Uważam też, że rząd powinien dopuścić dziennikarzy do pracy na obszarze objętym stanem wyjątkowym - dodaje naczelna tabloidu.
Dołącz do dyskusji: Rządowa „komunikacja przez brak komunikacji” ws. sytuacji na granicy