"Lex Pilot" w Sejmie. RPO ma wątpliwości co do jej zgodności z Konstytucją
W czwartek w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie ustawy nazywanej „Lex Pilot”. Kluby opozycyjne złożyły wnioski o odrzucenie projektu. Wpłynął też wniosek o skierowanie projektu do Komisji Kultury i Środków Przekazu. Na razie Prawo i Sprawiedliwość nie zgłosiło poprawek łagodzących kontrowersyjne przepisy, a Komisja Cyfryzacji została odwołana. Sejm zdecyduje o przyszłości projektu w piątek. Wątpliwości co do zgodności proponowanych przepisów z konstytucyjnymi standardami ochrony praw człowieka i obywatela zgłosił Rzecznik Praw Obywatelskich.
Budzący kontrowersje projekt przewiduje, że na dekoderach wszystkich operatorów płatnej telewizji pięć pierwszych pozycji przypadnie kanałom Telewizji Polskiej: TVP1, TVP2, TVP3, TVP Info, TVP Kultura. Zostaną one ustawowo objęte zasadą must carry, must offer, więc będą obowiązkowe w ofercie każdej sieci kablowej czy platformy cyfrowej.
Do 30 innych kanałów objętych zasadą ma wybrać przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Nie jest jednak zobowiązany do wskazania: Polsatu, TV4, TVN i TV Puls, obecnie objętych zasadą must carry, must offer.
Platformy satelitarne zostaną zmuszone do zaoferowania wszystkich 16 wersji TVP3, a nie jednej, jak obecnie. Wszyscy operatorzy będą musieli wprowadzić możliwość zakupu kanałów a la carte, czyli pojedynczo. Branża płatnej telewizji stanowczo protestuje przeciwko takim rozwiązaniom.
Jej przedstawiciele twierdzą, że ich wprowadzenie może kosztować miliony złotych, doprowadzić do wzrostu cen abonamentów, zubożenia oferty, a nawet zniknięcia z rynku wielu mniejszych kanałów tematycznych.
Zobacz także: Telewizja „a la carte” w praktyce, czyli pojedynczy kanał za równowartość 10-22 zł
„Przecież nie wprowadzimy tajnych kodów na kanały”
W imieniu rządu projekt ustawy Prawo komunikacji elektronicznej i przepisów wprowadzających ustawę Prawo komunikacji elektronicznej prezentował podsekretarz stanu w Kancelarii Premiera Paweł Lewandowski.
- Dajemy łatwy i powszechny dostęp do telewizji publicznej. Skończy się więc szukanie kanałów w różnych miejscach kraju. Jeżeli ludzie przenoszą się z jednego miejsca do drugiego lub wyjeżdżają na wakacje, będą mieli pewność, że ich ulubione kanały znajdą się tam, gdzie w domu - mówił.
Propozycji rządu bronił także poseł Prawa i Sprawiedliwości Robert Gontarz.
- Dużo mówi się o tym, że będą zmiany na pilocie. My chcemy uregulować, uporządkować to, aby w każdym miejscu w Polsce, każdy operator, przedstawiający swoją ofertę, miał w tym samym miejscu odpowiednie kanały. Może się mylę, ale nikomu z Państwa, ani abonentów telewizji, nie będzie sprawiało większego problemu wybranie dokładnie tego kanału, który się chce. Przypuszczam, że wszyscy będą mówili jak wielkim problemem będzie wybranie kanału, który będzie znajdował się nie na 5, tylko 17. Jeśli ktoś powie, że to niemożliwe i to utrudnianie, to zapewniam, że ja dam radę. Zaufajmy Polakom. Każdy sobie poradzi z wybraniem kanału, który chce. Przecież to nie jest tak, że my wprowadzamy tajny kod, bez którego nie da się włączyć konkretnego programu. Wprowadzamy pewną jasność i klarowność, że dany program będzie w całej Polsce, w każdym odbiorniku, w ofercie każdego operatora, w tym samym miejscu na naszym pilocie. Wydaje mi się, że jest to ułatwieniem - zapewniał Gontarz.
Opozycja porównuje przepisy do Korei Północnej i Rosji
Poseł Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Napieralski stwierdził, że przy okazji dobrej dyrektywy unijnej, rząd w celu wyborczym chce przeforsować przepisy, które mogą uderzyć w rynek warty kilkadziesiąt miliardów złotych. - Czy zbliżamy się systemem do Chin, Korei Północnej, Rosji, Iranu i Białorusi? To jest taka praktyka – ocenił Napieralski.
Były szef SLD porównał propozycje PiS-u do działań PZPR. - Będziecie sterowali pierwszymi 35 kanałami. Rząd w czasie PRL miał radiowęzeł w każdym zakładzie pracy i przemawiał do ludzi, którzy tam pracowali. Dzisiaj PiS chce mieć radiowęzeł w każdym naszym domu i chce mówić do ludzi codziennie przez odbiornik telewizyjny. Chciałem powiedzieć paniom i panom z PiS-u, że 70 proc. Polaków nie chce oglądać Telewizji Polskiej. To badania oglądalności, a nie moje wymysły - dodał Napieralski. Jego zdaniem ustawa zawiera też szereg rozwiązań, które po utracie Pegasusa przez Polskę pozwolą na inwigilację Polaków na niespotykaną wcześniej skalę.
Zdaniem członka Rady Mediów Narodowych, rządząca partia chce przeforsować kontrowersyjne przepisy w związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. - Pomysły dotyczące "Lex Pilot" biorą się z tego samego diabelskiego garnuszka, z jakiego biorą się pomysły o gwałtownym zwiększeniu dotacji dla mediów publicznych o 700 mln zł. Z tego samego powodu, dla którego chce się gwałtowanie o 6 tysięcy zwiększyć ilość komisji wyborczych i ciekawe co będzie dalej - mówił z kolei poseł PPS Robert Kwiatkowski.
Zobacz także: Michał Kempa nie będzie już prowadzącym "Mam talent" w TVN
Wątpliwości RPO
Rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek ocenił, że rządowy projekt ustawy nazywany lex pilot "bez konstytucyjnie uzasadnionych powodów ogranicza wolność środków społecznego przekazu oraz wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji". Jego zdaniem celem "nie jest zagwarantowanie pluralistycznego dyskursu w środkach społecznego przekazu, lecz zapewnienie przewagi dla przekazu pochodzącego od jednego nadawcy, tj. nadawcy państwowego". Pismo ze swoją opinią skierował do marszałek Sejmu Elżbiety Witek.
Zdaniem RPO "porównanie obecnych przepisów z projektem prowadzi do wniosku, że doprowadzi on do zastąpienia obowiązku rozpowszechniania przez operatorów zróżnicowanej oferty programowej obowiązkiem rozpowszechniania oferty programowej jedynego nadawcy, tj. jednoosobowej spółki akcyjnej Skarbu Państwa 'Telewizja Polska'".
"Dodatkowo oferta ta zostanie uzupełniona na mocy rozporządzenia KRRiT o kolejne programy telewizyjne nadawcy publicznego, która może, ale nie musi być uzupełniona o programy innych nadawców niż nadawca publiczny. Ponadto spółka Skarbu Państwa w tym zakresie ma korzystać ze szczególnego przywileju w postaci korzystnej rezerwacji miejsc w układzie programów w elektronicznym przewodniku po programach" - czytamy.
W ocenie Wiącka zaprojektowane regulacje nasuwają zastrzeżenia co do ich zgodności z konstytucją.
RPO zauważył, że "przepisy konstytucyjne nie wykluczają funkcjonowania mediów, których właścicielem jest państwo, nie przyznają jednak im też uprzywilejowanej pozycji". "Fakt, że nadawcą programu telewizyjnego jest spółka Skarbu Państwa nie uzasadnia przyznania jej szczególnej pozycji na rynku telewizyjnym"- podkreślił.
Zobacz także: Szef KRRiT może nałożyć na TVN prawie 1 mln zł kary
Zdaniem Wiącka "projekt w tym zakresie w sposób istotny ingeruje w konstytucyjną wolność środków społecznego przekazu i konkretyzującą ją wolność rozpowszechniania informacji, a także będącą jej refleksem wolność pozyskiwania informacji (art. 54 ust. 1 Konstytucji RP)". "Faworyzuje w sposób jednoznaczny nadawcę państwowego, redukując jednocześnie w sposób zasadniczy pozycję nadawców prywatnych na rynku telewizyjnym. Dzieje się tak, choć nadawcy prywatni oferują analogiczne tematycznie programy telewizyjne jak TVP (ogólnokrajowe programy ogólnotematyczne, wyspecjalizowane programy informacyjno-publicystyczne), a ich oglądalność jest porównywalna z oglądalnością TVP" - czytamy.
Wiącek dodaje, że celem projektu ustawy "nie jest zagwarantowanie pluralistycznego dyskursu w środkach społecznego przekazu, lecz zapewnienie przewagi dla przekazu pochodzącego od jednego nadawcy, tj. nadawcy państwowego".
W ocenie RPO "projektowane nowe brzmienie art. 43 ustawy o rtv jest zatem niezgodne z art. 14 i art. 54 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP". "Bez konstytucyjnie uzasadnionych powodów ogranicza wolność środków społecznego przekazu oraz wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Zastępuje je obowiązkiem rozpowszechniania informacji pochodzących od nadawcy państwowego i koncesjonowaniem tego przywileju wobec nadawców prywatnych" - wskazał.
Dodał, że "w efekcie projekt pozostaje też w kolizji z art. 11 ust. 2 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej, nakazującym szanować wolność i pluralizm mediów." "Nie gwarantuje on bowiem w sposób wystarczający zachowania pluralizmu mediów, skoro projektodawca uznał, że jedynie telewizja prowadzona przez spółkę Skarbu Państwa zasługuje na szczególne, uprzywilejowane potraktowanie, chociaż inne telewizje emitują programy o tożsamym profilu" - czytamy.
Zdaniem Wiącka projekt jest także niezgodny z artykułem 20 i artykułem 22 Konstytucji RP. "Wolność gospodarcza polega na podejmowaniu i prowadzeniu działalności w celu osiągnięcia zysku. Obejmuje ona swobodę decydowania o rozpoczęciu działalności, swobodę jej prowadzenia, w tym podejmowania decyzji gospodarczych oraz sposobów prowadzenia działalności, swobodę wyboru form organizacyjnych działalności oraz jej zakończenia. Łączą się z tym obowiązki państwa powstrzymania się od nadmiernej ingerencji w tę wolność oraz wykonywania pozytywnych obowiązków regulacyjnych" - zauważył.
Według RPO "nakładany na operatorów obowiązek rozprowadzania określonych programów telewizyjnych nie tylko ogranicza swobodę operatorów, ale stanowi także wzmocnienie pozycji rynkowej nadawców programów ujętych na liście objętej obowiązkowym udostępnieniem". "Krąg odbiorców tych programów zostaje bowiem znacznie powiększony. Zwiększy się też liczba osób, do których nadawca może dotrzeć z reklamą czy też innym przekazem komercyjnym. W konsekwencji takie regulacje w sposób jednoznaczny wpływają na potencjalne zyski nadawcy" - dodał.
"Dlatego też nowelizacja ingeruje w wolność prowadzenia działalności gospodarczej w postaci uprzywilejowania na rynku środków przekazu telewizyjnego podmiotu gospodarczego będącego spółką akcyjną Skarbu Państwa i możliwości pominięcia innych podmiotów gospodarczych oferujących treściwo tożsame przekazy" - czytamy.
W czwartek miało się odbyć posiedzenie komisji cyfryzacji. Wówczas PiS mógł przedstawić poprawki do projektu nazywanego „ustawą pilotową”. Posiedzenie odwołano, a łagodzących projekt poprawek nie zgłoszono. Miały one zagwarantować TVN, Polsatowi, TV4 i TV Puls miejsce na liście must carry, must offer. Ponadto przewodniczący KRRiT nie mógłby wskazać 30 obowiązkowych stacji, a jedynie 10.
Decyzja o przyszłości projektu zapadnie podczas piątkowego bloku głosowań. Posłowie mogą odrzucić nowelizację albo skierować ją do pracy w komisjach.
Dołącz do dyskusji: "Lex Pilot" w Sejmie. RPO ma wątpliwości co do jej zgodności z Konstytucją
1. Dlaczego widz musi kupować pakiet z kilkudziesięcioma kanałami telewizyjnymi skoro i tak ogląda ich zaledwie kilka? Dlaczego widz w ramach pakietu podstawowego ma finansować kanały TV których nie ogląda? Czy jak idziesz do Biedronki na zakupu do codziennie w ramach pakietu obowiązkowego kupujesz pampersy, majonez, szynkę, piwo, wkrętarkę oraz ekspres do kawy?
Dotychczas jest tak, że głównym celem nowego nadawcy TV jest załapanie się do pakietu podstawowego. Wtedy to już luz... blues... kasa stała co miesiąc leci niezależnie od tego jak dużo jest w tym kanale powtórek powtórek oraz reklam. Sprzedaż a la carte uporządkuje rynek. Widzowie zyskają lepszą ofertę programową i będą swoimi pieniędzmi realnie decydować/wspierać to co chcą oglądać.
2. Dlaczego TVP jako nadawca publiczny nie wyemituje swoich kanałów regionalnych jako FTA drogą satelitarną na własny koszt? Gdzie misyjność? Na co zatem idą pieniądze z abonamentu? Zamiast sylwestra marzeń TVP mogłoby spokojnie sfinansować emisję swoich kanałów regionalnych. Dzięki takiej emisji FTA nasz kraj miałby dodatkową promocję w Europie. Dlaczego dziennikarze nie pociągną tego tematu dalej i nie zadadzą publicznie pytania: Dlaczego TVP samodzielnie nie transmituje swoich kanałów drogą satelitarną? Mam tu na myśli TVP1 / TVP2. Może czas nieco mocniej tupnąć nogą by powrócić do normalności. Po co nam nadawca publiczny który nie spełnia swojej misji? Za co i po co ludzie płacą abonament RTV?