Marek Sowa: zmiany w mediach publicznych będą służyły realizacji wizji politycznej, a nie nowoczesnej misji
Wszystko wskazuje na to, że zmiany w mediach publicznych zostaną wprowadzone w ekspresowym tempie jako autorski projekt partii rządzącej i będą służyły przede wszystkim realizacji jednej - w tym przypadku prawicowej - wizji politycznej, a nie realizacji misji nowoczesnych mediów publicznych - ocenia Marek Sowa, ekspert medialny.
Media publiczne muszą zmieniać się tak, jak zmienia się cały rynek mediów, a do tego potrzebna jest mądra strategia i doświadczeni menedżerowie w zarządach i radach nadzorczych. Niezależnie od reformatorskiej gorączki, należy przestrzegać reguł gry obowiązujących w dojrzałych demokracjach. Biorąc pod uwagę dość swobodne podejście przedstawicieli partii rządzącej do konstytucyjnego trójpodziału władzy, agresywne wypowiedzi na temat Telewizji Polskiej oraz nie najlepsze doświadczenia z lat 2005-2007, brak wyważonego podejścia w kwestii reformowania publicznej „czwartej władzy” musi budzić niepokój.
Internet jest dziś dla mediów tradycyjnych największym wyzwaniem. Media publiczne są w Polsce potrzebne, ale powinny to być media wyważone, pogłębione i zróżnicowane światopoglądowo. Przekaz, jaki obywatele otrzymują obecnie od polityków partii rządzącej, jest dość odległy od tych wartości. Jest zatem możliwe, że w odczuciu dużej części obywateli powszechna opłata audiowizualna będzie nie tyle wsparciem nowoczesnych, potrzebnych mediów publicznych, lecz kolejnym obciążeniem podatkowym, mającym sfinansować realizację anachronicznego, czysto politycznego projektu. Media służące realizacji partykularnych celów politycznych nie powinny być finansowane ze środków publicznych. Internauci to obywatele i podatnicy, można więc oczekiwać, że będą protestować przeciwko nowemu, powszechnemu podatkowi na media postrzegane jako propagandowe, kontrolowane przez polityków jednej opcji.
Koncentrując się wyłącznie na stronie finansowej tego przedsięwzięcia, nie wiadomo dlaczego i w jakich proporcjach media publiczne miałyby nadal pozyskiwać wpływy z reklam. I tu dotykamy kolejnego problemu. Przy automatycznie pobieranym podatku w wysokości 120 zł rocznie od gospodarstwa domowego, media publiczne miałyby pozyskać ok. 1,5 mld zł w skali roku. Pozostając jednak na rynku reklamowym, nadal konkurowałyby z nadawcami komercyjnymi o budżety reklamowe, ale przy wymuszonym wsparciu wszystkich podatników. Bez niezbędnych analiz i konsultacji z szeroko rozumianym rynkiem mediów i organizacjami społecznymi, łatwo zaburzyć równowagę na rynku.
Planowane utworzenie Rady Mediów Narodowych wygląda na typowe mnożenie politycznych bytów, kreując przy tym wewnętrzną sprzeczność w kwestiach regulacyjnych. Warto byłoby przyjąć szerszą perspektywę regulacyjną w planowaniu wszelkich zmian. Rynki mediów i telekomunikacji od dłuższego czasu przenikają się technologicznie, kapitałowo i programingowo. Dlatego na wsparcie zasługuje projekt stworzenia jednego regulatora rynku, na kształt brytyjskiego Ofcom czy amerykańskiej Federal Communications Commission. W polskich warunkach oznaczałoby to połączenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z Urzędem Komunikacji Elektronicznej.
Dlatego trudno przyjąć za dobrą monetę wypowiedź reprezentanta nowego rządu nt. konstytucyjnych trudności w kwestii stworzenia jednego regulatora rynku, przy jednoczesnej zapowiedzi szybkiego ograniczenia konstytucyjnej roli Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i wyboru nowej „rady mediów narodowych” przez jedną partię polityczną, dysponującą większością w Sejmie i Senacie oraz wsparciem prezydenta. W praktyce oznacza to przejęcie przez partię rządzącą pełni władzy nad mediami publicznymi w ciągu kilku najbliższych tygodni. Kwestią otwartą jest pytanie, czy przedstawiciele innych opcji politycznych zechcą wziąć udział w tak przeprowadzanej „reformie” mediów publicznych.
Marek Sowa, ekspert medialny, były prezes Agory i Ringier Axel Springer Polska, były wiceprezes UPC Polska, były prezes Związku Pracodawców Prywatnych Mediów
Dołącz do dyskusji: Marek Sowa: zmiany w mediach publicznych będą służyły realizacji wizji politycznej, a nie nowoczesnej misji
Przecież on nie jest przeciwko silnym mediom publicznym, tylko przeciwko silnym mediom partyjnym robionym za kasę podatników. I ma rację.