Roman Giertych odpowiada ws. pozwu Nowaka: „Wprost” boi się utraty państwowych reklamodawców
Reprezentujący Sławomira Nowaka w procesie przeciw „Wprost” Roman Giertych uważa, że 30 mln zł to uzasadniona wycena przeprosin, jakie tygodnik powinien skierować wobec ministra. Podkreśla, że Nowak występuje w postępowaniu jako prywatna osoba i nie ma to nic wspólnego z decyzjami ministerstwa transportu.
W piątek Roman Giertych złożył w imieniu Sławomira Nowaka wniosek o zabezpieczenie powództwa przed procesem przeciw „Wprost”, w którym będzie domagać się od pisma przeprosin, których opublikowanie w mediach kosztuje 30 mln zł. W niedzielę rano dziennikarze „Wprost” (m.in. redaktor naczelny Sylwester Latkowski), którzy napisali krytyczne teksty o Nowaku będące przyczyną procesu, stwierdzili, że postępowanie Nowaka i Giertycha w tej sprawie to „polityczne pałkarstwo”, próba zastraszenia wydawcy tygodnika oraz zamach na wolność słowa i niezależność mediów.
>>> „Wprost” o pozwie Nowaka: to pospolite pałkarstwo i próba zastraszenia
Roman Giertych w niedzielę po południu opublikował list otwarty do dziennikarzy „Wprost”, w którym odniósł się do ich zarzutów. „Kwota 30 milionów niezbędna do dokonania przeprosin nie wynika z żadnego mojego wymysłu tylko ze skali przeprosin, których domagamy się od AWR Wprost” - podkreślił Giertych. „Zgodnie z orzecznictwem przeprosiny winny ukazać się tam, gdzie nastąpiło naruszenie dóbr osobistych, a niestety radosne wymysły Panów zostały powielone wszędzie” - dodał, zaznaczając, że podobnej skali przeprosin domaga się od „Faktu” za wydrukowanie fałszywego w jego opinii wywiadu z Władysławem Bartoszewskim.
>>> Dziennikarze bronią „Wprost” i wyśmiewają pozew Sławomira Nowaka
Giertych kategorycznie zaprzeczył, jakoby celem procesu wytaczanego „Wprost” przez Nowaka było zastraszanie mediów. „Co ma zrobić człowiek, któremu bez żadnych dowodów sugeruje się korupcję jak nie pójść do adwokata aby skierował sprawę do sądu? Przecież nie ma dla osoby publicznej gorszego zarzutu. Gdyby pan Sławomir Nowak nie chciał iść do sądu to napisalibyście Panowie, że boi się o wynik sprawy” - stwierdził mecenas. „Jeżeli Panowie macie dowody na przedstawiane sugestie korupcji, to dlaczego tyle wściekłości w Waszym oświadczeniu? Wystarczy te dowody przedstawić w sądzie i żadne przeprosiny zarówno na kwotę 30 mln jak i na 1 złoty Wam nie grożą. Natomiast jeżeli chcecie posiadać immunitet od spraw sądowych na pisanie nieprawdziwych oskarżeń to jest to oczekiwanie delikatnie mówiąc wygórowane” - zasugerował dziennikarzom tygodnika.
Roman Giertych podkreślił, że jego klientem jest Sławomir Nowak jako osoba prywatna, a nie np. kierowane przez niego ministerstwo transportu. „Jako zasadę swojego postępowania wynikającą z moich relacji z różnymi politykami przyjąłem, że nigdy nie biorę żadnych pieniędzy od podmiotów publicznych, ani od spółek od nich zależnych” - zaznaczył Giertych. „Jak rozumiem żale Panów, to jednym z zarzutów, które formułujecie, jest to, że obawiacie się braku pieniędzy spółek Skarbu Państwa na reklamy w swoim piśmie. Dziwnie to wygląda, że formułujecie zarzut do właściciela prywatnej kancelarii, która nigdy grosza nie wzięła państwowych pieniędzy, że wykonując swoją pracę może utrudnić Waszym wydawcom akwizycję reklam od podmiotów publicznych. Myślałem, że cechą niezależnego dziennikarstwa jest właśnie niezależność od pieniędzy publicznych...” - zwrócił się kpiąco do dziennikarzy „Wprost”.
Dołącz do dyskusji: Roman Giertych odpowiada ws. pozwu Nowaka: „Wprost” boi się utraty państwowych reklamodawców