Strajk amerykańskich scenarzystów. Co o nim wiemy?
Amerykańska Gildia Scenarzystów (WGA) na początku maja rozpoczęła długo zapowiadany strajk. Poprzedni miał miejsce na przełomie 2007 i 2008 roku. Zapytaliśmy ekspertów, czego możemy spodziewać się w najbliższych miesiącach jeśli strajk nie zakończy się szybkim porozumieniem z Alliance of Motion Picture and Television Producers (AMPTP), czyli reprezentacją producentów filmowych i telewizyjnych.
Ostatni wielki strajk amerykańskich scenarzystów z przełomu 2007/2008 roku trwał 21 tygodni i 6 dni. Kosztował branżę rozrywkową około 500 milionów dolarów (870 milionów po przeliczeniu w 2007). Scenarzyści i scenarzystki domagali się wówczas większego udziału w zyskach z dystrybucji filmów, sprzedaży płyt DVD i z emisji w internecie. Ostatecznie w drodze negocjacji udało się porozumieć z Alliance of Motion Picture and Television Producers oraz organizacjami skupiającymi interesy 397 amerykańskich producentów filmowych i telewizyjnych.
Podczas strajku ramówki czołowych stacji telewizyjnych świeciły pustkami, ponieważ nie emitowano wielu popularnych seriali, takich jak np. „The Office” i „24 godziny".
Jak długo potrwa strajk?
Zapytaliśmy ekspertów, czy tegoroczny strajk potrwa tak długo jak ten sprzed piętnastu lat.
- Wtedy porozumienie osiągnięto po trzech miesiącach protestów, życie pokazało, jak duże znaczenie ma organizacyjna wspólnota, która broni interesów scenarzystek i scenarzystów. Pamiętny strajk spowodował opóźnienia w realizacji wielu seriali telewizyjnych, zakłócił ceremonię wręczania nagród amerykańskiego przemysłu filmowego. Dziś jesteśmy na samym początku drogi, suspense jest duży, sam jestem bardzo ciekaw finału. Widać na pewno, że scenarzyści są niezwykle zdeterminowani – mówi Adam Cioczek, scenarzysta i autor programu dostępnego na YouTubie pt. „Czas na klaps”.
Wiemy już, że stacje telewizyjne i platformy streamingowe przygotowywały się do strajku gromadząc odcinki seriali i programów tak aby mieć zapas „na czarną godzinę”, która nadejdzie jesienią jeśli sytuacja strajkowa nie ulegnie poprawie. Scenarzysta i autor podcastu „Natural Born Writers”, Brunon Hawryluk, zwraca uwagę na fakt, że szybkie zakończenie strajku wcale nie jest korzystne.
- Sądzę, że paradoksalnie wszystkim może zależeć na tym, żeby strajk potrwał jak najdłużej - obie strony sporu (scenarzyści i producenci) przygotowywali się do strajku od wielu miesięcy. Studia celowo przyspieszały prace literackie nad wieloma projektami. Scenarzyści natomiast są zjednoczeni i zdeterminowani jak chyba nigdy w historii. Nic dziwnego, bo większość ich postulatów została odrzucona, a ich sytuacja jest nieciekawa. Myślę, że do znalezienia sensownego kompromisu jest jeszcze daleko i obecny strajk może nawet przebić czasowo ten sprzed kilkunastu lat, który trwał 100 dni. Kto wie, może nawet potrwa ponad 146 (tyle trwał ten z 1960) albo i ponad 153 dni (1988). Wynika to też z tego, że dziś studia posiadają ogromne bazy filmów, seriali i programów, wiele z nich jest jeszcze w produkcji, więc może upłynąć sporo miesięcy, nim studiom brak scenarzystów zacznie potwornie dokuczać. Pewne jest jednak, że już zaczynają odczuwać na swojej skórze straty finansowe - np. zamknięcie produkcji codziennych, jak „Jimmy Kimmel Live!”, „Saturday Night Live”, odwołanie nagród MTV, czy wstrzymanie developmentu serii: „American Horror Story”, „Cobra Kai”. Tylko 3 maja przemysł rozrywkowy stracił na giełdzie 10 miliardów dolarów - wyjaśnia ekspert.
Amerykańscy scenarzyści mają za sobą bogatą historię strajków - wystarczy wspomnieć rok 1960, 1981, 1988, 2007, 2008 i 2023. Każdy z nich miał wpływ na kierunek rozwoju amerykańskiej rozrywki i odbijał się na zwyczajach telewizyjnej widowni. Zapytaliśmy dziennikarza i konsultanta scenariuszowego oraz twórcę związanego z CD Projekt Red, Marcina Zwierzchowskiego, o to jakie są jego przypuszczenia odnośnie czasu trwania strajku.
- Naprawdę trudno ocenić, ile może potrwać strajk. To gra na nerwy i pytanie, komu pierwszemu puszczą. Wątpię, by byli to scenarzyści, oni grają o swoją przyszłość i uczciwe - w ich optyce - zarobki. Wielkie studia natomiast próbują wycisnąć dodatkowy procencik czy dwa przychodów - bo przecież wynagrodzenia scenarzystów to maleńki ułamek kosztów produkcji – podkreśla ekspert.
Warto zwrócić uwagę na to, ile elementów ma kluczowe znaczenie dla powodzenia strajkowych postulatów. - Jest wiele czynników, jak choćby fakt, że rozrywka nam się zglobalizowała, i hitowe seriale czy filmy mogą być tworzone nie tylko w Stanach, ale i w Niemczech („Dark”), Hiszpanii („Dom z papieru”) czy Korei Południowej („Squid Game”). Nie wspominając o Wielkiej Brytanii. Może więc studia spróbują „docisnąć” WGA, przekierowując strumień pieniędzy na twórców i twórczynie w innych krajach. Wielu ekspertów zwraca również uwagę, że strajk scenarzystów odbywa się w innej rzeczywistości, niż w roku 2008. Wówczas, gdy scenarzyści przestali pisać, kilka tygodni później telewizja musiała przerzucić się na powtórki. I teraz też tak będzie. Ale mowa o linearnej telewizji. Streamerzy mają potężne katalogi, z których każde z nas oglądało maleńki ułamek. Ja sam mam do nadrobienia „Sukcesję”, „Teda Lasso”, dokończenie „Ozark” itp. Wiem, że nie odczuję braku nowości, bo nie wyrabiam z byciem na bieżąco – w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl mówi dziennikarz Marcin Zwierzchowski, autor profilu FB Kulturalny Człowiek.
Postulaty strajkujących
O co właściwie walczą scenarzyści i czym ta walka różni się od strajku sprzed piętnastu lat? - W 2008 roku WGA walczyło w zasadzie o to samo - o udział w zyskach z nowych platform dystrybucji. Bo studia chętnie zarabiają na nowe sposoby, ale równie chętnie wykorzystują fakt, że starsze umowy ich nie obejmowały, więc nie trzeba dzielić się przychodami. Skoro stare umowy nie obejmowały streamingu, albo obejmowały w ograniczony sposób, bo były negocjowane przed rewolucją z ostatnich lat, to studia będą robić, co w ich mocy, by tego nie aktualizować. Rynek produkcji treści się zmienia. Studia wykorzystują to, ten moment zmian, by zarabiać na „szarych strefach” - wyjaśnia Marcin Zwierzchowski.
Na czym polega zmiana warunków pracy scenarzysty seriali i co z tym chce zrobić Gildia? - Oczywiście, część postulatów WGA nie dotyczy klasycznego „aktualizowania” warunków umów, ale w zasadzie dostosowania warunków pracy scenarzystów i scenarzystek do nowej rzeczywistości, bo skoro kiedyś rządziły ramówki, sezony seriali po 24 odcinki, nagrywane rok w rok, to stabilizacja w pracy była radykalnie inna niż teraz, gdzie seriale mają po 6-8 odcinków, a przerwy między sezonami mogą wynosić i 2 czy 3 lata. Stabilność zatrudnienia wyparowała. Jak pracować jakościowo, gdy trzeba co rusz skakać z projektu do projektu, a najlepiej mieć kilka na raz, by wypełnić swój czas? To ważna dyskusja, której nikt nie odbył, gdy rynek się zmieniał – stwierdza dziennikarz.
Porozumienie, które w 2008 roku podpisali scenarzyści z Alliance of Motion Picture and Television Producers nie rozwiązywało wszystkich ich problemów. Dlaczego? - Po podpisaniu porozumienia scenarzyści należący do Writers Guild of America nie byli w stu procentach zadowoleni ze wszystkich wypracowanych porozumień, ale i tak udało im się wywalczyć znacznie lepsze warunki pracy. Członkowie amerykańskiej Gildii domagali się większego udziału w zyskach z eksploatacji filmów, sprzedaży płyt DVD oraz internetowych publikacji. Generalnie tamten strajk pokazał jak duże efekty może przynieść żelazna konsekwencja. Dziś rynek się zmienił, mamy ekspansję platform streamingowych, napór sztucznej inteligencji. Aktualnie Writers Guild of America nie osiągnęła porozumienia ze streamerami i studiami filmowymi. Scenarzyści sprzeciwiają się nieopłacalnym warunkom pracy dla platform streamingowych, skracaniu ilości odcinków w sezonach seriali, długim przerwom między kolejnymi sezonami produkcji, co ogromnie wpływa na zasobność portfeli, zmniejszaniu ilości scenarzystek i scenarzystów w writers roomach celem cięcia kosztów, płaceniu stawek minimalnych nawet uznanym twórcom i pomimo szalejącej inflacji. Kolejne kwestie to walka o gwarancję stałego zatrudnienia, ograniczenie umów śmieciowych, wywalczenie większych tantiem z internetu (u nas w Polsce nie ma ich wcale), uregulowanie prawnie kwestii związanej z ekspansją sztucznej inteligencji. Jak widać, gra toczy się o bardzo dużą stawkę, jak na dobre kino akcji przystało – mówi nam scenarzysta Adam Cioczek.
Z perspektywy czasu widzimy, że poprzednia walka o uwzględnienie tantiem z nowych mediów to temat, który powraca, zmienia się jedynie nośnik owego medium. - W 2007 i 2008 roku scenarzyści walczyli głównie o większe tantiemy z eksploatacji ich twórczości za pomocą nośników typu DVD i Blu-Ray, o tantiemy z tzw. „nowych mediów”, Internetu (czyli rodzącego się wówczas streamingu i VoD), a także o prawa scenarzystów piszących reality shows i produkcje animowane. Scenarzystom udało się wywalczyć tylko jedno z tych żądań - czyli tantiemy z sieci. Można by więc uznać, że strajk rozwiązał problemy tylko częściowo, jednak dziś, w erze streamingu, widzimy, że wprowadzenie tego postulatu okazało się najważniejsze. Dziś natomiast odnoszę wrażenie, że WGA ma jeszcze więcej problemów niż poprzednio. Przede wszystkim zależy im na lepszych warunkach przy pracy dla platform streamingowych - scenarzyści zarabiają dużo mniej, pisząc dla nich, niż do TV (nie tylko chodzi o niższe wynagrodzenia, ale też tantiemy). Dużym kłopotem jest też to, że studia dla oszczędności zaczęły mocno skracać ilość odcinków w sezonach seriali, ponadto, przerwy między sezonami są dłuższe niż przedtem. W sytuacji, gdy coraz więcej pisze się do streamingu, a tantiem twórcy otrzymują niewiele, mocno cierpi na tym ich stabilność finansowa – wskazuje scenarzysta Brunon Hawryluk.
Amerykański strajk a sprawa polska
Czy polscy scenarzyści zmagają się z tymi samymi problemami co strajkujący Amerykanie? - Obserwując sytuację scenarzystów w Polsce, mam wrażenie, że u nas jest nawet kilkukrotnie gorzej niż w Stanach. Gildia Amerykanów ma ponad stuletnią historię i kilka dużych strajków za sobą. Inna jest również skala, co oczywiste, bo Polska jest mniejszym krajem - w WGA jest ok. 20 000 członków, tymczasem w Gildii Scenarzystów Polskich, która powstała kilka lat temu, jest nas trochę ponad setka. Wszystkich scenarzystów jest ok. 2500, z czego pewnie tylko ok. 500 utrzymuje się na co dzień z pisania. Przed nami więc dużo dłuższa droga choćby do uregulowania stawek za konkretne prace scenariuszowe - do tej pory w zasadzie panuje tutaj „wolna amerykanka”. Na szczęście mamy też SFP, które zrzesza również innych twórców filmowych oraz ZAPA, organizację zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, która walczy o nasze tantiemy. Dzięki niej m.in. wszyscy od lat dostajemy tantiemy z wykorzystania naszych utworów w większości kin, telewizjach, hotelach etc. – mówi Brunon Hawryluk.
Polscy scenarzyści zmagają się z problemami dotyczącymi rozliczeń tantiem ze streamingu, które w naszym kraju po prostu nie istnieją. Jak to możliwe?
- Mimo oczywiście znacznych różnic między polską, a amerykańską branżą filmową, istota problemów, z którymi mierzą się scenarzyści, czy generalnie twórcy, pozostaje w gruncie rzeczy ta sama – niezwykle szybko zmieniający się rynek, silna cyfryzacja, kryzys kina. Jedną z głównych przyczyn strajku było pogorszenie się sytuacji finansowej scenarzystów bezpośrednio związane z rozkwitem serwisów streamingowych. W Polsce też staramy się teraz o uregulowanie podobnej kwestii, czyli o wprowadzenie do polskiego prawa tzw. tantiem z internetu. Rozwiązania, które jest już standardem w niemalże całej Europie, a którego rodzimi twórcy wciąż są pozbawieni. I w naszym przypadku również chodzi o tak podstawowe sprawy, jak uczciwe wynagradzanie twórców filmowych oraz sprawiedliwy podział zysków. I jeszcze jedna istotna kwestia – siła związków zawodowych reprezentujących twórców. W Stanach prawie wszyscy aktywnie działający scenarzyści są zrzeszeni, co czyni ich głos bardziej słyszalnym. Nasza Gildia Scenarzystów Polskich jest wciąż bardzo młodą organizacją, która stara się jednak mówić o sprawach istotnych, zachęcać scenarzystki i scenarzystów do wstąpienia w jej szeregi. Wszyscy przecież gramy do jednej bramki - podsumowuje Adam Cioczek.
Czy polscy scenarzyści mają powody by chcieć strajkować? - W Polsce obserwujemy coś niemalże identycznego, przynajmniej na polu podziału zysków z nowych form dystrybucji. Bo w Polsce nie ma tantiem ze streamingu. Nic, zero. Prawo za tym nie nadąża (bo rządzący mają inne rzeczy na głowie i twórców olewają), więc streamerzy korzystają i nie dzielą się przychodami. Mieliśmy głośną sprawę twórcy „Rancza”, który nie zarabiał na tym, gdy serial trafił na Netfliksa. Sam wiem o reżyserach, którzy nie chcą promować swoich seriali, gdy te są na platformach VOD, czekają na premiery w TV, i wówczas się angażują w promowanie, bo z tych emisji mają tantiemy. Wynagrodzenie scenarzysty czy scenarzystki za film lub serial to najczęściej mniej więcej tyle, co koszt kampanii u dużej influencerki. Nad tym pierwszym jednak studia wylewają łzy i szarpią się o każdy grosz, a na tych drugich wydają budżety lekka ręką. To chore – konstatuje Marcin Zwierzchowski.
Sytuację strajku scenarzystów śledzimy na bieżąco, a o jego przebiegu będziemy informować wraz z ekspertami.
Dołącz do dyskusji: Strajk amerykańskich scenarzystów. Co o nim wiemy?
Za chwile problem ze scenariuszami do większości seriali rozwiąże sztuczna inteligencja.
Za chwile problem ze scenariuszami do większości seriali rozwiąże sztuczna inteligencja".
Nie będę płakał. I tak 90% z nich serwuje dzisiaj identyczną polityczno swiatopogladowo poprawną papkę. Także w Polsce. AI zrobi to samo taniej i szybciej za nich.
Jak już chcemy stosować nowomowę to konsekwentnie: powinno być tez „wielu ekspertów i ekspertek” i „strajk scenarzystow i scenarzystek”.