Fotoreporter „Gazety Wyborczej” zatrzymany na dobę, bo na meczu Ruchu Chorzów nie chciał od razu otworzyć torby przed ochroniarzem
Grzegorz Celejewski, fotoreporter „Gazety Wyborczej” w Katowicach, spędził prawie dobę w izbie zatrzymań i został uniewinniony przez sąd po tym, jak przed meczem Ruchu Chorzów nie zgodził się od razu otworzyć przed ochroniarzem swojej torby ze sprzętem. - Żądanie dla niego kary grzywny w wysokości 2000 zł i zakazu uczestnictwa w imprezach masowych na dwa lata jest prawdziwym kuriozum - ocenia tę sytuację rada Press Clubu Polska.
W czwartek wieczorem Grzegorz Celejewski przyjechał na stadion Ruchu Chorzów, żeby robić zdjęcia podczas meczu z GKS Tychy. Przy wejściu na obiekt nie zgodził się otworzyć swojej torby ze sprzętem, żeby mógł ją skontrolować ochroniarz. Tłumaczył, że ma drogi aparat, więc może go wyjąć i położyć na stoliku, którego nie było w pobliżu. Ochroniarz się na to nie zgodził i wezwał policjantów.
Celejewski pokazał akredytację na mecz i legitymację dziennikarską, a funkcjonariusze poinformowali go, że został zatrzymany i przewieźli na komisariat. W izbie zatrzymań fotoreporter spędził noc, wcześniej poinformował o tym telefonicznie szefa katowickiej „GW”. W piątek przed południem dowiedział się, że policja w akcie oskarżenia za naruszenie ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych zażądała dla niego 2 tys. zł grzywny i dwóch lat zakazu stadionowego.
Sąd zajął się sprawą w trybie przyspieszonym, po rozprawie ok. godz. 18 ogłoszono wyrok uniewinniający Celejewskiego. Uzasadnił, że jego zatrzymanie był zgodne z prawem, ale niezasadne - bo fotoreporter nie odmówił otworzenia torby przed ochroniarzem, tylko chciał to zrobić w wygodniejszym miejscu. Dodano, że może domagać się zadośćuczynienia, bo uniemożliwiono mu wykonywanie obowiązków zawodowych, a tym samym zarobkowanie.
Krzysztof Hermanowicz, odpowiadający za bezpieczeństwo na stadionie Ruchu Chorzów i kierujący firmą ochroniarską obsługującą czwartkowy mecz, wyraził ubolewanie z powodu zatrzymania Grzegorza Celejewskiego, ale zaznaczył, że nie ma zastrzeżeń do ochroniarza. - Całe zajście jest nagrane na kamerach monitoringu. Nie mogę nic zarzucić pracownikowi firmy ochroniarskiej. Wykonywał swoje obowiązki. Nigdy nie było na niego żadnych skarg - powiedział „Gazecie Wyborczej”.
W sobotę swoje stanowisko w tej sprawie wyraziła rada Press Clubu Polska. - Już samo zatrzymanie, osadzenie na noc w izbie zatrzymań i postawienie przed sądem w trybie przyspieszonym fotoreportera katowickiego oddziału „Gazety Wyborczej” to niezrozumiała nadgorliwość policji. Natomiast żądanie dla niego kary grzywny w wysokości 2000 zł i zakazu uczestnictwa w imprezach masowych na dwa lata jest prawdziwym kuriozum - oceniło kierownictwo organizacji.
- Grzegorz Celejewski posiadał wydaną przez klub akredytację na mecz oraz przepustkę na klubowy parking. Jego pełne dane osobowe były znane zarówno klubowi, jak i policji, na żądanie której pokazał dokumenty. Przez cały czas zachowywał się spokojnie, deklarował gotowość poddania się rutynowej kontroli zawartości bagażu, prosił tylko, by z uwagi na wartość sprzętu kontrola ta odbyła się w odpowiednich warunkach. Na stadion przyjechał godzinę przed meczem, by wykonywać swoją pracę - wyliczyła rada Press Clubu Polska. - Nie widzimy żadnych racjonalnych przesłanek do potraktowania go na równi z chuliganem, który usiłuje wywołać awanturę - podkreśliła.
Dołącz do dyskusji: Fotoreporter „Gazety Wyborczej” zatrzymany na dobę, bo na meczu Ruchu Chorzów nie chciał od razu otworzyć torby przed ochroniarzem
A w razie zniszczenia odszkodowanie (patykiem na wodzie pisane), po kilku miesiącach nie załatwiłoby sprawy braku możliwości zarobkowania.
Sąd ocenił sprawę racjonalnie.
Ochrona i Policja... no cóż...