„TVP nie dla Karnowskich, aż nie przeproszą za świństwo wobec Turskiego”
- Nie zgadzając się na goszczenie Jacka Karnowskiego w swoim studiu, w budynku gdzie jeszcze niedawno pracował Andrzej Turski, TVP Info wychodziło z przesłanek i odruchów nie formalno-prawnych, ale moralnych - podkreśla rzecznik TVP Jacek Rakowiecki.
W czwartek kierownictwo TVP Info nie pozwoliło Janowi Pospieszalskiemu zaprosić do jego programu „Bliżej” Jacka Karnowskiego, uzasadniając, że portal Karnowskiego „dopuścił się niedawno wyjątkowo niegodnego zachowania wobec Andrzeja Turskiego, drastycznie łamiąc zasady etyki dziennikarskiej”, dlatego „obecność Jacka Karnowskiego w studiu stacji zaledwie dwa dni po pogrzebie Andrzeja Turskiego uznano za co najmniej wysoce niestosowną” (więcej na ten temat).
Szybko zareagował na to Michał Karnowski, brat bliźniak Jacka, który wytknął rzecznikowi Telewizji Polskiej Jackowi Rakowieckiemu trzy błędy (nazywając je kłamstwami) w komunikacie opisującym czwartkową sytuację, i zapowiedział, że Fratria (wydawca „W Sieci” i serwisów z grupy Wpolityce.pl) będzie się za to domagać sprostowania i przeprosin. Przy okazji Karnowski zaatakował Rakowieckiego m.in. za to, że w przeszłości pracował jako dziennikarz w „Gazecie Wyborczej” i „Filmie”.
>>> Michał Karnowski: TVP ma przeprosić za kłamstwa o Jacku
W przesłanej portalowi Wirtualnemedia.pl odpowiedzi na te zarzuty Jacek Rakowiecki podkreśla, że niesłuszne jest twierdzenie Michała Karnowskiego, że Jacek Karnowski jako naczelny „W Sieci” nie ma nic wspólnego z tekstami na portalach wPolityce.pl i wSumie.pl sugerującymi nietrzeźwość Andrzeja Turskiego podczas prowadzenia „Panoramy”.
>>> Telewizja Polska pozwała portale braci Karnowskich za publikacje o "nietrzeźwym Turskim"
- „W Sieci” to kluczowy składnik konglomeratu propagandowego produkującego także wPolityce.pl, wSumie.pl i kilka innych stron, których zresztą stałą taktyką jest rozmywanie odpowiedzialności, gdzie, kto, co i dla kogo napisał, co jest tekstem własnym a co linkiem do „przyjaciela”. Patronuje temu wszystkiemu spółka Fratria, której Jacek Karnowski jest współtwórcą, a słowo „fratria”, jakże trafnie wybrane, oznacza „związek ludzi, których łączyło pokrewieństwo”, tworzony „dla celów politycznych”… - ocenia Rakowiecki. - Nie zgadzając się na goszczenie Jacka Karnowskiego w swoim studiu, w budynku gdzie jeszcze niedawno pracował Andrzej Turski, TVP Info wychodziło z przesłanek i odruchów nie formalno-prawnych, ale moralnych: nie zaprasza się do własnego domu kogoś, kto dopiero co w sposób obrzydliwy (oraz łamiący zasady dziennikarstwa) zniesławił osobę nam bliską, mentora i mistrza, o którego ciężkich chorobach było powszechnie wiadomo, a w dodatku nie potrafił nawet za to przeprosić - dodaje.
Jacek Rakowiecki - podkreślając, że wypowiada się już prywatnie, a nie jako rzecznik TVP - krytykuje też zarzuty„ad personam” wysunięte pod jego adresem przez Michała Karnowskiego. - Karnowski nie potrafi polemizować z TVP merytorycznie, więc gdy brak mu pomysłu sięga po argumenty ad personam. I żeby udowodnić moje rzekome trzy kłamstwa musi skłamać aż pięć razy! Podziwu godne, choć może dla niego to nie pierwszyzna - ocenia Rakowiecki.
Jakie według niego są owe kłamstwa w tekście Karnowskiego? - Po pierwsze, nie jest prawdą, że „wszyscy obywatele płacą na TVP abonament”. Płaci około 10 proc. i każdy dziennikarz musi to wiedzieć, bo Telewizja Polska informowała o tym setki razy. To zresztą klasycznym już chwyt: prawie każdy krytykujący TVP zaczyna od słów: „ponieważ płacę abonament więc…”, a ze statystyki wynika, że tylko co dziesiąty z nich nie kłamie. Po drugie, sugestia, że jestem jedną z osób, które „uwłaszczyły się” na majątku TVP, jest zaiste godna procesu - wylicza Rakowiecki. - Twierdzenie, że jestem znany „publiczności” z „Gazety Wyborczej” to chwyt typu „Resortowe dzieci”. Pracowałem w „Wyborczej” pięć lat do marca roku 1995 - czyli 19 lat temu. Potem byłem jeszcze w kilku co najmniej innych redakcjach i to na stanowisku redaktora naczelnego, ale „gębę” na prawicy robi się tylko „Gazetą”. Dziwne, że nie Jachowiczowi czy Magierowskiemu - dodaje. - Karnowski napisał, że „wykończyłem” miesięcznik „Film”, z którego odszedłem we wrześniu 2012 roku, kiedy miał się w miarę dobrze. Pismo zamknięto po ośmiu miesiącach pracy nowego naczelnego i jego całkiem nowej redakcji. To też kłamstwo godne procesu o zniesławienie - stwierdza Jacek Rakowiecki.
Zdaniem Rakowieckiego określenie przez Michała Karnowskiego czwartkowej sytuacji z programem Pospieszalskiego mianem cenzury to manipulacja słowem. - Cenzura w PRL (zapewniam to jako autor drugiego obiegu od roku 1979, a także negocjujący z Urzędem Kontroli Publikacji Prasy redaktor „Tygodnika Powszechnego”) polegała na całkowitym „wymazaniu” człowieka z przestrzeni publicznej. Braciom Karnowskim zdecydowanie to nie grozi - byli, są i będą zapewne obecni na dziesiątkach portali, w dziesiątkach tytułów prasowych, w radiach i telewizjach, aż do znudzenia - ocenia Jacek Rakowiecki.
- Równocześnie jednak każdy wydawca i nadawca ma prawo do odmowy promowania osób, których zdolności „honorowe” czy etyczne kwestionuje. Dlatego bracia Karnowscy nigdy pewnie nie zaproszą jako gościa Jerzego Urbana, a Telewizja Polska - braci Karnowskich, póki nie powiedzą: „Przepraszamy za świństwo, jakie wyrządziliśmy Andrzejowi Turskiemu” - dodaje Rakowiecki.
Dołącz do dyskusji: „TVP nie dla Karnowskich, aż nie przeproszą za świństwo wobec Turskiego”